Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

ziewnięcia wśród snu niż do przebudzenia i trwał ledwie kilka krótkich chwil — zawsze jednak oznaczał zmianę roku. Inaczej być nie mogło, i chłopiec z dziewczyną wiedzieli o tem dobrze.


Ilustracja — dwie osoby na lodowym wybrzeżu, w tle zachodzące w wodzie słońce.


Za chatą zastał Kotuko oba psy w walce o zabitą fokę, która przypłynęła w te strony za rybami, obficie do zatoki przez burzę naniesionemi. Foka ta była pierwszą z dwudziestu czy trzydziestu fok, które w ciągu bieżącego dnia wylądowały na wyspie, i, zanim morze ponownie powlekło się lodem, igrały całe setki czarnych, żywych łbów na mieliznach, przesuwając się zwinnie między pływającą krą.
Och, jakąż wielką, jakąż niewypowiedzianą rozkoszą było raczyć się