znowu tłustą wątrobą foczą, wypełniać kaganek żółtym tranem tak obficie, że aż się przelewało i puszczać płomień trzy stopy w górę! — ale skoro tylko świeży lód stał się dostatecznie twardym, obładowali Kotuko i dziewczyna sanie swoje obfitym łupem i zaprzągłszy psy, ruszyli do domu zaniepokojeni o losy wioski i wszystkich w niej żyjących. Mrozy były wielkie, ale łatwiej jest przecież kierować sankami obładowanemi ciężką zdobyczą, niż szukać jej całymi dniami o głodzie. Przed odjazdem zakopali nasi podróżnicy dwadzieścia pięć ubitych fok głęboko w śniegu, tuż nad wybrzeżem morza, i wracali do swego szczepu. Drogę wskazywały im psy, bo Kotuko wytłomaczył im dokładnie, czego się od nich żąda; a chociaż na drodze nie było żadnych znaków ani kamieni granicznych, po dwóch dniach forsownej jazdy zziajane zwierzęta zaszczekały radośnie przed wioską. Z wioski odpowiedziały im tylko trzy psy; inne zostały już zjedzone, a chaty były prawie ciemne. Ale skoro Kotuko zawołał „Ojo!“ (gotowane mięso), odpowiedziały mu słabe wycieńczeniem głosy, a kiedy zaczął wywoływać mieszkańców po imieniu, nie brakło nikogo.
W godzinę później w chacie Kadlu strzelały tłuste żółte płomienie kaganków wysoko do góry, w kotłach wrzała gorąca woda, misy pełne smacznego mięsiwa syczały na ogniu, z pułapu spadały obfite krople tającego śniegu, bo Amoraq wydawała ucztę dla całej wsi; małe chłopię żuło smaczne kawałki świeżego tłuszczu, a myśliwi opychali się zwolna, ale dokładnie smacznem, gorącem mięsem. Kotuko i dziewczyna opowiedzieli cały przebieg swej podróży. Psy zaś, które brały udział w tej wyprawie, siedziały między nimi, a ilekroć w ciągu opowiadania usłyszały swoje imię, nadsłuchiwały uważnie, poczem spuszczały głowy, złe na siebie i mocno zawstydzone. Pies, który przeszedł szaleństwo, a potem wyzdrowiał, jest, jak twierdzą Inuici, na zawsze od tej choroby zabezpieczony.
„Tak więc Tornaq nie zapomniała o nas“, rzekł Kotuko. „Burza wyła,
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/158
Ta strona została skorygowana.