Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/178

Ta strona została skorygowana.

„Chil nie odstąpi padłego wołu, a dole krwawego śladu“, rzekł Kaa.
„Uczynię ja im nowy krwawy ślad z ich własnej krwi, jeśli będę mógł, i psie paszczęki błotem ponapycham. Czy zaczekasz tu, Kaa, aż przybędę z mymi dolami?“.
„Tak, ale jeśli one cię zabiją w głębi Dżungli, lub Mały Lud mnie zabije, nim zdołasz zeskoczyć do nurtów?“.
„Gdy nadejdzie „jutro“, zabijać będziemy na „jutro“, odparł Mowgli przytaczając przysłowie Dżungli: i znowu, „Gdy umrę, starczy czasu na Śpiew Śmierci. Szczęśliwych łowów, Kaa“.
Zdjął ramię z szyi pytona i spłynął w dół między głazami wąwozu, unoszony bezwładnie od fal, niby pień drzewny, sterując ku dalekim wybrzeżom, gdzie były płytkie mielizny i śmiał się, podczas gdy radość dziecinna i jakieś dziwne upojenie wzbierały w jego sercu. Niczego bardziej nie pragnął, jak „wytargać Śmierć za wąsy“, i pokazać wreszcie dowodnie całej Dżungli, że jest jej panem i zwierzchnikiem. Nieraz on, w towarzystwie Balo’a, rabował pszczelne ule, w spruchniałych pniach wydrążone, i wiedział o tem dobrze, że Mały Lud nie znosi woni dzikiego czosnku. Zerwał przeto cały pęk tych roślin, związał je korowem łykiem i wszedł na ślady Won-tolli, ciągnące się na przestrzeni pięciu mil, na południe, w stronę osady wilków. W drodze spoglądał przelotnie na drzewa i wstrząsał głową.
„Mowglim-Żabą już byłem“, szepnął do siebie, „Mowglim-Wilkiem jestem od niedawna. Teraz muszę się stać Mowglim-Małpą, nim się stanę Mowglim-Kozłem. Na końcu będę Mowglim-Człowiekiem. Ho!“ i przeciągnął palcem po ostrzu swego długiego, myśliwskiego noża.
Ślady Won-tolli, krwią zbryzgane, biegły w kierunku północno-wschodnim przez rozległy, potężny las, który poczynając się dwie mile za Skałami Pszczół, ciągnął się dalej i rozszerzał. Między ostatniem drzewcem a nizką krzewiną Skał Pszczelich, leżały otwarte płaśnie, wśród którychby i wilk ukryć się nie zdołał. Mowgli przebiegał tu i tam między drzewami,