Płynąc głęboko i zanurzając się jak najczęściej pod wodę, zdążał Mowgli w dół rzeki, trzymając nóż w dłoni.
„Zwolna, zwolna!“ rzekł Kaa. „Jeden ząb nie zabije stu, choćby to był i ząb dobry, — wiele dolów skoczyło do rzeki, ujrzawszy, że się Mały Lud ze skał wyraja. Te są nienaruszone.
„Tem więcej więc będzie miał mój nóż do roboty. Hej! Jak pędzi Mały Lud w nasze tropy“. Mowgli zanurzył się znowu. Powierzchnia wody pokryła się tysiącami dzikich, wściekłych, gniewnie brzęczących pszczół, które cięły wszystko, co tylko na drodze napotkały.
„Milczenie nie zaszkodziło jeszcze nikomu“, rzekł Kaa — żadne żądło nie zdołało przebić jego potężnej skóry — „wszak masz przed sobą całą długą noc do polowania. Słuchaj, jak wyją!“.
Przeważna część dolów dostrzegła pułapkę, w którą tylu wpadło, więc rzuciwszy się czemprędzej w bok, skoczyły do wody tam, gdzie ściana wąwozu stromo ku głębi opada. Okrzyki ich wściekłości, ich wygrażania „małpie drzewnej“, która ściągnęła na nich ten wstyd i klęskę, mieszały się z jękiem i wyciem tych, których Mały Lud coraz bardziej nękał i dręczył. Pozostać na brzegu znaczyło — umrzeć, i każdy dol o tem wiedział. Potężne fale ponosiły gromadę coraz dalej a dalej, coraz niżej a niżej, naprzeciw skał Kałuży Pokoju, ale aż tam ścigał ją niezmordowany, wściekły Mały Lud i wpędzał z brzegów napowrót do wody. Mowgli słyszał głos kusego przodownika, który nakazywał swej zgrai trzymać się razem i zabijać każdego wilka w Seeonee. Ale przysłuchiwać się dłużej byłoby tylko stratą czasu.
„Ktoś morduje za nami w ciemnościach!“ rozległ się zadyszany głos jakiegoś dola. „Woda krwią zafarbowana!“.
Mowgli dał ku przodowi nura jak wydra, chwycił drżącego dola za kark, wciągnął go pod wodę, zanim ten miał jeszcze czas pysk zamknąć, i wnet ciemne, tłuste plamy zjawiły się na powierzchni Kałuży Pokoju, a ciało jednego dola potoczyło się z pluskiem i na bok przewróciło, a nikt
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/184
Ta strona została skorygowana.