Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

a nie mogły się zdobyć na ucieczkę; ale Mowgli zrozumiał, że nadchodzi kres walki, więc nie zabijał, jeno ubezwładniał nieprzyjaciół. Jednoroczne wilczki nabrały zuchwałości i buty; czas był już spocząć i ochłonąć; a jeden, najmniejszy błysk noża wystarczał do odpędzenia każdego dola.
„Mięso jest blizkie kości“, szepnął Szary Brat, ciężko dysząc. Z jego mnogich ran krew lała się obficie.
„Ale najpierw kość musi się skruszyć“, rzekł Mowgli. „Aowawa! Tak to idzie u nas w Dżungli!“. Czerwona jak ogień klinga błysnęła wzdłuż grzbietu dola, którego tylna część zakryta była ciężarem wpijającego się weń wilka.
„Mój łup!“ parsknął wilk przez zaciśnięte nozdrza. „Ostaw go dla mnie!“.
„Więc twój żołądek jeszcze próżny Odludku?“ rzekł Mowgli. Won-tolla był strasznie poraniony ale jego kły ubezwładniały dola na tyle, że nie mógł się ani ruszyć ani dosięgnąć napastnika.
„Na wołu, który mnie okupił“, zakrzyknął Mowgli, uśmiechając się jadowicie, „toż to mój kusy!“. Rzeczywiście był to wielki, rudo-brunatny przodownik gromady.
„Nie mądrze to dybać na młode wilczki i lahinie“, ciągnął Mowgli dalej z iście filozoficzną powagą, przyczem ścierał sobie krew z powiek, „jeśli się wprzód ojca-wilka nie zabije, a mam to niezbite przekonanie, że ten ojciec-wilk z życiem ciebie nie wypuści“.
Jeden z dolów poskoczył na pomoc przodownikowi, ale nim jeszcze kły jego zatonęły w boku Won-tolli, utkwił mu nóż Mowgli’ego w piersi, a Szary Brat dokonał reszty.
„Tak to idzie u nas w Dżungli“, dokończył Mowgli.
Won-tolla nic nie odpowiedział, tylko jego szczęki wpijały się coraz to mocniej i mocniej w kość pacierzową śmiertelnego wroga, w miarę jak życie w nim gasło. Dol zadrżał, zwiesił głowę i legł bez ruchu, a Won-tolla runął nań całym ciężarem swego ciała.