słańca — wysłałem ciebie! — do Hathi’ego z rozkazem, aby zjawił się w nocy i nazrywał mi trąbą tej słodkiej trawy“.
„Zjawił się, ale o dwie noce później“, rzekła Bagheera, pochylając się nieco, „i narwał tej słodkiej trawy, co ci tak smakuje, więcej, niż zjeść zdoła szczenię ludzkie w przeciągu wszystkich nocy podczas pory deszczowej. Nie moja to była wina“.
„Nie przybył tej nocy, której przyjść mu kazałem. Nie! — wydawał trąbą ryki, pędził przez doliny, kołysał się w świetle miesiąca. Ślad jego był równy śladom trzech słoni, gdyż nie chciał kryć się za drzewa. Tańczył w świetle księżyca przed chatami ludzkiej gromady. Widziałem go, i niechciał przyjść do mnie; a jestem przecie Mistrzem Dżungli.
„Był to czas Nowej Mowy“, rzekła pantera pokornie. „Może, mały bracie, nie posłałeś mu wówczas tajemnego hasła? Słyszysz? Ferao!“
Gniew Mowgli’ego ustąpił. Rzucił się na murawę, skrzyżował dłonie pod głową, przymknął oczy. „Nie wiem — nie obchodzi mię to“, szepnął sennie. „Śpijmy Bagheero. Żołądek mój ciężki. Uczyń mi posłanie pod głowę“.
Pantera rozciągnęła się na ziemi z głębokiem westchnieniem, słysząc jak Ferao ćwiczył się w swej pieśni, przeznaczonej — jak mówią — na wiosenny czas Nowej Mowy.
W indyjskiej Dżungli spływają się ze sobą wszystkie pory roku, prawie bez różnicy. Istnieją na oko dwie pory — mokra i sucha, ale przypatrując się bliżej, dostrzeże każdy, że między strugami ulewy a chmurami rozpalonego kurzu i pyłu, wszystkie cztery w porządku po sobie następują. Wiosna jest tu przedziwna, gdyż nie pokrywa obnażonych, nagich pól świeżem liściem i kwieciem, lecz przepędza i niszczy mrące resztki napół uwiędłej zieleni, którym łagodna zima nie odebrała życia, i czyni ziemię na nowo młodą, bujną i świeżą. A robi to wszystko tak, że żadna wiosna na świecie nie jest podobną do wiosny w Dżungli.
I nadchodzi dzień, gdy wszystko tonie w jakiemś znużeniu, nawet
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/197
Ta strona została skorygowana.