wypłaszał z trzcin dzikie kaczki; wreszcie usiadł na pniu, do połowy w wodzie zagrzebanym i mchem pokrytym. Dokoło niego wrzały moczary wytężonem życiem i wrzawą, gdyż ptaki śpią na wiosnę bardzo czujnie, a całe ich szeregi przeciągały właśnie przez bagna. Ptactwo nie zważało na Mowgli’ego, który siedział w wysokiej trzcinie, mruczał jakieś pieśni bez słów i przeszukiwał twarde podeszwy swych brunatnych nóg, czy przypadkiem cierń w nich jaki nie utkwił. I zdało mu się, że ową całą ciężkość serca zostawił poza sobą w Dżungli — rozpoczął więc nowy śpiew — wtem opadła go ona na nowo, ciężej niż kiedykolwiek. Na nieszczęście zaszedł właśnie i księżyc.
Mowgli’ego opanowała trwoga. „Ono tutaj!“ rzekł szeptem do siebie. „Ono szło moim śladem“, i spojrzał poza ramię, by zobaczyć, czy to „Coś“ nie stoi za jego plecami. „Nie widać nic“. Na błotach wrzało życie dalej w pełnym ruchu, ale ani ptak, ani żadne stworzenie nie przemówiło do Mowgli’ego, więc smutek jego wzrastał coraz bardziej.
„Zjadłem truciznę“, szepnął głosem, w którym drgało śmiertelne przerażenie. „Musiałem zjeść truciznę przez roztargnienie, i siły mnie opuszczają. Ogarnęła mnie trwoga — a przecież to nie ja byłem tym, którego trwoga ogarnęła — Mowgli zląkł się, gdy dwa wilki czubiły się ze sobą. Akela, ba nawet Phao, byłby je uciszył, a Mowgli się przeląkł. To najpewniejszy znak, żem zjadł truciznę... Ale cóż to obchodzi kogo w Dżungli? Wszyscy śpiewają, wyją, walczą, i przesuwają się tłumnie pod księżycem, a ja — Hai mai! — ja umieram na błotach od trucizny, którą zjadłem przez roztargnienie“. Mowgli tak się rozrzewnił sam sobą, że łzy spłynęły mu po policzku. „A potem“, ciągnął dalej, „potem znajdą mnie tu, w tej czarnej wodzie. Nie! powrócę raczej do mej Dżungli i umrę na Skale Rady, a Bagheera, którą miłuję, jeśli tylko teraz nie ugania pomrukując przez doliny, Bagheera pilnować będzie moich szczątków, by się sęp Chil tak z niemi nie obszedł, jak ze zwłokami Akeli.
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/205
Ta strona została skorygowana.