Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

Ujrzałem światło i tu skierowałem kroki. Nie wiedziałem, że ty tu jesteś“.
„Skorośmy przybyli do Kanhiwary“, rzekła Messua bojaźliwie, „chcieli nam Anglicy dopomódz przeciw wieśniakom, którzy nas spalić chcieli. Czy przypominasz sobie?“
„Zaprawdę, nie zapomniałem o tem“.
„Ale kiedyśmy się udali do wsi tych złych ludzi, nie odnaleźliśmy jej na dawnem miejscu“.
„I to sobie przypominam“, rzekł Mowgli i nozdrza mu się rozdęły.
„Mąż mój tymczasem najął się za robotnika do roli, a w końcu, że był zaiste silnym i dzielnym robotnikiem, kupiliśmy sobie tu kawał pola. Nie jest tu tak dobrze, jak w tamtej wsi, ale potrzebujemy nie wiele — my dwoje“.
„Gdzież jest on — ten mężczyzna, który, obawiając się iść wśród nocy, grzebał w śmieciach?“
„Umarł — przed rokiem“.
„A ten?“ spytał Mowgli, wskazując palcem na dziecko.
„Syn mój, który mi się narodził przed dwiema porami deszczowemi. Jeśliś bóstwem, niech spłynie nań z rąk twych Łaska Dżungli i niech go ubezpieczy przed twoim — twoim ludem, tak, jak i my byliśmy niegdyś bezpieczni owej pamiętnej nocy“.
Wzięła dziecię na ręce, a ono, zapominając o trwodze wyciągnęło drobne rączki do chłopca, aby poigrać jego nożem, a Mowgli ujął je łagodnie za rączkę.
„A jeśli jesteś Nathoo, którego mi tygrys porwał“, mówiła Messua łkając, „to on jest twoim młodszym bratem. Daj mu błogosławieństwo starszego brata“.
„Hai mai! Co ja tam wiem o błogosławieństwie. Nie jestem ani bóstwem, ani jego bratem i — o matko, matko, jaki ciężar przygniata duszę moją“. Dreszcz go przeszedł, gdy postawił dziecię na ziemię.