bramin braminów“. Wtedy wszystkie gospodynie w wiosce spytały: „Czy pozostanie wśród nas?“ i każda czyniła co mogła, by przyrządzić dla Purun’a Bhagat’a najsmaczniejszą strawę.
Pożywienie w górach jest nader proste, ale z tatarki, kukurydzy, ryżu, czerwonego pieprzu, małych rybek z potoku w dolinie, miodu z rurkowatych ulów ukrytych w skalnych ścianach, nadto suszonych brzoskwiń, turmeryku, dzikiego imbiru i owsianych placków, potrafi zbożna gospodyni przyrządzić dobrą strawę; dlatego też miska była wypełniona po brzegi, gdy ją kapłan napowrót odniósł Bhagat’owi. Czy zamyśla pozostać? pytał go kapłan. Czy nie pragnie chela — ucznia — któryby żebrał dla niego? Czy ma kołdrę do przykrycia się przed zimnem? Czy pożywienie jest smaczne?
Purun Bhagat jadł i dziękował. Tak, zamyśla tu pozostać. To wystarczy, rzekł kapłan. Niechaj tylko stawia swą miskę żebraczą w wydrążeniu tych dwóch wypukłych korzeni, po za kapliczką, a będzie w niej codzień odnajdował pokarm dla siebie; gdyż wiosce czyni to wielki zaszczyt, że taki człowiek (mówiąc to kapłan, spojrzał trwożnie w oblicze Purun’a Bhagat’a) pragnie obok niej zamieszkać.
W tym dniu skończyła się wędrówka Purun’a Bhagat’a. Znalazł wreszcie miejsce, będące jego przeznaczeniem — miejsce milczenia i ciszy. Odtąd czas przestał dla niego istnieć, a on, siedząc u wejścia kapliczki, nie wiedział czy żyje jeszcze, czy umarł; czy jest człowiekiem władającym swemi członkami, czy też cząstką gór, obłoków, deszczu i słońca. I wymawiał jedno Imię po sto i po tysiąc razy, aż uczuł, że po każdem wymówieniu odrywa się od ciała i wznosi się zawrotnie ku podwojom, kryjącym jakąś straszliwą tajemnicę; lecz gdy owe podwoje już się rozewrzeć miały, ciało jego ściągało go napowrót na ziemię i widział się z boleścią znowu zamkniętym w ciało i członki Purun’a Bhagat’a.
Każdego wieczoru kładziono wypełnioną miskę w milczeniu do zagłębienia między dwoma korzeniami po za kapliczką. Czasami przy-
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/33
Ta strona została skorygowana.