Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

nosił ją kapłan; czasami kupiec z Ladakh, który przenocował we wsi i chciał się jej przysłużyć; częściej jednak niewiasta, która strawę przyrządziła w nocy i błagała szeptem, stłumiwszy oddech: „Wstaw się za mną do bogów, Bhagacie. Wstaw się za małżonką tego a tego!“ Od czasu do czasu przypadał ten zaszczyt w udziale jakiemu odważnemu dziecku i Purun Bhagat słyszał je, jak stawiało pospiesznie miskę i biegło nazad tak prędko, jak prędko je tylko nóżki unieść zdołały. Purun Bhagat jednak nie zstępował nigdy do wsi. Leżała ona rozciągnięta u stóp jego, jak obraz. Widywał on codzienne zbiory na okrągłych klepiskach, które były we wsi jedynym równym gruntem; widywał przedziwną, niewysłowionego czaru zieleń młodego ryżu, indygowe kwiecie kukurydzy; widywał ciemne plamy tatarki i purpurowy w swoim czasie kwiat amarantu, którego skąpe nasiona ni to zboże, ni owoc roślin strączkowych, mógł prawnie spożywać prawowierny Hindus podczas postu.
Przy końcu roku dachy domów były podobne do płaszczyn z najszczerszego złota, gdyż rozkładano na nich stosy kukurydzy do wysuszenia. Żniwa i składanie w stogi, zasiewy i zbiory ryżu — wszystko to przeciągało przed jego oczyma, jakby było wyhaftowane na różnych płaszczyznach pól, on zaś dziwił się wszystkiemu i myślał, dokąd to ostatecznie prowadzi....
Nawet w bardzo zaludnionych Indyach trudno człowiekowi usiedzieć przez pewien czas spokojnie, by dzikie zwierzęta nie poczęły przebiegać przezeń jak przez nieczułą skałę; tembardziej więc w tej dzikiej okolicy schodziły się zwierzęta, znające dobrze kapliczkę Kali, by się przypatrzyć intruzowi. Langury, wielkie szarobrode małpy Himalajów, przyszły naturalnie najpierwej, gdyż są to zwierzęta o niepowściągliwej ciekawości; skoro jednak przewróciwszy miskę świętego męża, poigrały nią do woli na kamiennej posadzce, skoro wypróbowały ostrza swych zębów na spiżowej rączce jego laski i nastroiły bez liku pociesznych min nad skórą