który jej przynosił drażniącą woń skóry tygrysiej, rozpiętej na Skale Rady.
„Bez Akeli i bez Szarego Brata“, rzekł w końcu Mowgli, „byłbym niczego nie dokonał. „Oh, matko, matko, gdybyś była widziała, jak stado bawołów ciskało się w wąwozy, jak napierało na rogatkę, podczas gdy ludzie obrzucali mnie kamieniami!“
„Cieszę się, żem na to nie patrzyła“, odparła sucho matka-wilczyca. Nie przywykłam obojętnie patrzyć na to, jak ktoś memi dziećmi pomiata, jak szakalami! Byłabym się pięknie policzyła z tymi ludźmi; jednak nie byłabym nic złego uczyniła niewieście, która cię nakarmiła mlekiem. Tej jednej nie byłabym nic złego uczyniła“.
„Cicho, cicho, Raksha!“ rzekł ojciec-wilk z godnością. Nasza Żabka powróciła taka mądra, taka mądra — że własny ojciec musi jej stopy polizać; zresztą cóż znaczy jedna szrama więcej, jedna szrama mniej na czole? Ludzi ostaw w spokoju!“ A Baloo i Bagheera powtórzyli, jak echo: „Ludzi ostaw w spokoju!“
Mowgli wsparłszy głowę na łonie matki-wilczycy, uśmiechał się pełen zadowolenia i rzekł, że, o ile to jego dotyczy, nie chce odtąd ani widzieć, ani słyszeć, ani czuć ludzi.
„Jednak“, rzekł Akela, nastawiając śpiczasto uszy, „jednak, gdy ludzie sami ci pokój zakłócą, mały bracie?“
„Jest nas pięciu“, odezwał się Szary Brat i powiódł wzrokiem po zgromadzonych i zadzwonił szczękami.
„I my możemy się przyłączyć do łowów“, rzekła Bagheera, przyczem spojrzała na Baloo i zrobiła ogonem małe swicz, swicz. „Ale dlaczegoż mamy teraz myśleć o ludziach, Akelo?“
„Dlatego!“ odparł wilk-samotnik. „Skoro już żółta skóra zbója wisiała na skale, pospieszyłem naszym szlakiem napowrót do wsi, zbaczając jednakże od czasu do czasu; wyciągałem się już to naprzód, już to w lewo lub prawo, czasami wyciągałem się całem ciałem na ziemi, by
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/46
Ta strona została skorygowana.