Przy drzwiach chaty napotkano trochę trudności. Były bowiem mocno zatrzaśnięte, ale wnet rozwścieklony tłum je wyważył i jasne światło pochodni oblało ciemne wnętrze komnaty, gdzie wyciągnięta w swej całej długości na łożu, z łapami skrzyżowanemi i zwieszonemi niedbale ku dołowi, czarna jak piekło a straszliwa jak demon leżała Bagheera. Na ten widok nastało w tłumie groźne milczenie i wnet pierwsze szeregi zachwiały się i z rozpaczliwą siłą drapiąc się i popychając poczęły pierzchać ku wyjściu, a w tejże samej chwili Bagheera podniosła łeb i ziewnęła — kunsztownie, powoli, wyzywająco — jak zwykle ziewała, gdy chciała okazać pogardę równemu sobie. Obwisłe wargi rozciągnęły się w tył i do góry; czerwony język zwinął się w trąbkę; dolna szczęka zniżała się i zniżała, aż prawie można było zajrzeć w głąb dyszącej ogniem gardzieli; a olbrzymie trzony zębów obnażyły się lśniąco aż do dziąseł, następnie zwarły się razem z trzaskiem żelaznych rygli przy kasie bezpieczeństwa.
Za chwilę ulica była już pusta; Bagheera wyskoczyła napowrót oknem i stanęła obok Mowgli’ego, podczas gdy obłąkany przerażeniem tłum wył, rozpychał się, tłoczył, rozbiegał w gorączkowej żądzy dostania się jak najspieszniej do domu.
„No, a teraz nikt się z domu nie ruszy aż do rana“, rzekła Bagheera spokojnie. „Cóż dalej?“
Milczenie ciszy popołudniowej zdało się spoczywać nad wioską, ale gdyś się wgrążył uchem w tę ciszę, mogłeś pochwycić szmer, jak gdyby ktoś podnosił skrzynie pełne zboża i przystawiał je do drzwi chat. Bagheera miała słuszność; wieśniacy nie zamierzali ruszać się przed ranem. Mowgli siedział cicho pogrążony w myślach, a jego oblicze pochmurniało i zasępiało się coraz bardziej.
„No i cóż zrobiłam?“ spytała wreszcie Bagheera z przymileniem.
„Tylko wiele dobrego. Pilnujże ich teraz aż do wschodu słońca. A ja się wyśpię“. Mowgli pobiegł jak strzała w głąb Dżungli, rzucił się na mchy pod skałami i spał i spał cały długi dzień i całą następną noc.
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/66
Ta strona została skorygowana.