Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

kiego, ale ktoś, co się lęka staje przed kimś, co się nie lęka. Trzej synowie Hathi’ego szli tuż za ojcem po obu stronach.
Mowgli ledwie podniósł trochę głowę, gdy mu Hathi rzucił powitanie: „Szczęśliwych łowów!“ Pozwolił mu się przez długi czas kołysać, ważyć z jednej strony na drugą, przestępować z nogi na nogę, a kiedy wreszcie przemówił, zwrócił się do Bagheery a nie do słoni.
„Chcę ci opowiedzieć jedno zdarzenie; słyszałem je z ust myśliwego, którego ścigałaś dzisiaj“, rzekł Mowgli. „Tyczy się ono starego i mądrego słonia, który wpadł do pułapki i któremu zaostrzony pal na jej dnie umieszczony, zadał ciężką ranę; śladem jej jest ta oto biała blizna, sięgająca mu od stóp aż do grzbietu“. Tu Mowgli wyciągnął rękę, a gdy się Hathi odwrócił, ukazała się w świetle księżyca długa biała blizna, jak gdyby biczem do czerwoności rozpalonym na szarem cielsku słonia wyryta. „Ludzie przyszli wyciągnąć go z pułapki“, mówił Mowgli dalej, „ale on zerwał ich pęta, gdyż siła w nim była — i odszedł, by ranę bolesną wyleczyć. Ale za to nocą powrócił groźny i straszny na pola tych ludzi. I miał ze sobą — dobrze pamiętam — trzech synów. Te rzeczy działy się już dawno, dawno temu, przed wieloma porami deszczowemi i daleko, daleko stąd... aż na polach w Bhurtpore. Jaki plon przyniosły te pola przy najbliższem żniwie, Hathi?“
„Żniwa urządziłem ja i moi trzej synowie“, odparł Hathi.
„A co się stało z orką, co po żniwach następuje?“ spytał Mowgli.
„Nikt tam więcej nie orał“, odpowiedział Hathi.
„A co słychać z ludźmi, którzy mieszkali na tych zielonych polach, w tej dolinie?“ spytał dalej Mowgli.
„Odeszli“.
„A z chatami, w których ludzie mieszkali?“ pytał Mowgli.
„Strzechy chat porozrywaliśmy w kawały, a resztę pochłonęła Dżungla“, rzekł Hathi.
„I co jeszcze się stało?“ pytał Mowgli.