„Tyle dobrej ziemi, ile przebiedz zdołam od wschodu na zachód i od północy na południe ogarnęła Dżungla. Uderzyliśmy z ludem Dżungli na pięć wsi; i dziś ani jeden człowiek nie pożywiłby się w tych wioskach, na ich miękkich łanach zbożowych, ich pastwiskach i ugorach. Takie było spustoszenie pól w Bhurtpore, którego dokonałem ja i moje dzieci; a teraz powiedz mi, mały człowieku, skąd doszły do ciebie te wieści?“ rzekł Hathi.
„Dowiedziałem się o tem od człowieka; a teraz widzę, że i taki Buldeo może czasem powiedzieć prawdę. Mądrześ sobie postąpił, o Hathi, białą blizną naznaczony; ale drugi raz dokonasz tego lepiej, gdyż człowiek stanie na czele wyprawy. Wszak znasz wioskę gromady ludzkiej, która mnie wypędziła? Ci ludzie nie mają ani rozumu, ani serca; bawią się wargami i mordują słabszych nie z głodu, ale dla zabawy. Skoro mają pełny żołądek, zdolni są wrzucić własne dzieci do Czerwonego Kwiatu. Widziałem to już. Nie godzi się, by tutaj dłużej żyli. Nienawidzę ich!“
„Więc ich zabij“, zawołał najmłodszy z trzech synów Hathi’ego i wyrwał z wściekłością z ziemi garść trawy, uderzył nią o przednie łapy i odrzucił daleko od siebie, a jego czerwone jak ogień i drobne oczy łyskały skrycie to w tę, to w ową stronę.
„Co mi przyjdzie z ich białych gnatów“, zawołał Mowgli ze złością. „Czy jestem szczeniakiem wilczym, abym się bawił okrwawioną głową wśród skwarów słonecznych? Zabiłem Shere Khan’a, a jego skóra próchnieje na Skale Rady; ale — ale nie wiem, co się z nim stało i mój żołądek jest dotąd pusty. Teraz chcę zdziałać coś takiego, cobym mógł widzieć i czegobym się mógł dotknąć. Uderz z Dżunglą na ich wieś, o Hathi!“
Bagheera zadrżała i przypadła do ziemi. Mogła sobie wyobrazić w najgorszym razie tłumne wtargnięcie w ulice wioski, rzucanie się w prawo i lewo na ciżbę lub też podstępne mordowanie ludzi idących w zmierzchu
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/71
Ta strona została skorygowana.