za ich pędami. Nieżonaci mężczyźni uciekli pierwsi i roznieśli wieść szeroko i daleko, że wieś — przez bogów osądzona. Któż może, mówili, imać się walki z Dżunglą albo z bogami Dżungli, gdy nawet święty wąż wioski Cobra opuścił legowisko u stóp drzewa figowego? I tak rwały się coraz bardziej i bardziej wszystkie — skromne zresztą — związki ludności ze światem tembardziej, im bardziej trawa zarastała miejsca spustoszeń a ścieżki się gubiły. Dźwięki trąby Hathi’ego i trzech synów, rozbrzmiewające wśród ciemności nocnej nie napędzały im już strachu, jak pierwej; nie mieli bowiem nic do stracenia. Bujne kłosy i zielone zasiewy zginęły już do szczętu, zarysy pól i ugorów zatarły się bezpowrotnie; już nadszedł czas zdania się na łaskę lub niełaskę Anglików w Kanhiwarze.
Zwyczajem kraju zwlekali z odejściem z dnia na dzień, aż zaskoczyły ich pierwsze deszcze, a rwące strugi włamały się przez dziurawe dachy chat, aż woda zatopiła na stopę głęboko pola, a cała roślinność wystrzeliła bujną zielonością po skwarach lata. Wtedy wywędrowali wszyscy — mężczyżni, niewiasty i dzieci — brnąc przez łąki wśród oślepiającego, ciepłego dżdżu; a uszedłszy o parę wiorst odwrócili głowy ku wiosce, by ją raz jeszcze ujrzeć, by ją pożegnać......
Lecz ledwie ostatnia rodzina, niosąca na ramionach dobytek, przekroczyła bramę, usłyszeli trzask walących się belek i strzech poza murami. Ujrzeli, jak się wzniosła nad wioską czarna, lśniąca, podobna wężowi trąba, która burzyła i roznosiła zbutwiałe dachy. Gdy znikła, dał się słyszeć drugi trzask, a po trzasku głuchy jęk. Hathi pozrywał tak łatwo dachy chat, jak się zrywa lilie wodne, a upadająca belka zraniła go. To było przyczyną, że jego gniew przybrał w dwójnasób, a ze wszystkich stworzeń w Dżungli jest podrażniony słoń najstraszliwszym niszczycielem. Uderzył z wściekłością nogą w tył poza siebie i zburzył ścianę, która pod tym ciężkim razem rozpękła się, rozkruszyła i zmieniła się w żółty piach w ulewie. Potem się odwrócił, ciężko postękując, i runął w wąskie ulice, rozgniatając parciem straszliwego cielska drzwi
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/77
Ta strona została skorygowana.