Mały, parszywy Szakal, który stojąc na piaszczystym pagórku poszczekiwał z głodu, nadstawił uszu, zadarł ogon i pobiegł w bród przez rzekę do miejsca, gdzie stał Adjutant.
Był to najgorszy okaz swego gatunku — wprawdzie nawet najlepszy szakal licha wart, ale ten był już wyjątkowym szubrawcem; pół żebrak, pół złodziej, czyściciel śmietników wioskowych, rozpaczliwy tchórz, a zarazem wściekły zuchwalec, wiecznie głodny i pełen chytrych wybiegów, które mu jednak rzadko co dobrego przyniosły.
„Uf!“ zajęczał, gdy się wreszcie wydostał na brzeg i otrząsnął się z żałośną miną. „Niechże wszy zjedzą wszystkie psy w tej wiosce! Trzy ukąszenia przypadają na każdą moją pchłę, a to wszystko za to, żem zerknął — zauważasz, tylko zerknął — do starego trzewika w stajni. Bo czyż mogę się najeść prochem?“ Mówiąc to, poskrobał się w lewe ucho.
„Słyszałem“, rzekł Adjutant głosem podobnym do skrzypienia starej zardzewiałej piły przerzynającej grubą deskę, „słyszałem, że w tym trzewiku leżało nowonarodzone psie szczenię“.
„Co innego jest słyszeć o czemś; co innego przekonać się o czemś“, rzekł szakal, który pochwytał wiele przysłów, słuchając mowy ludzi, siedzących wieczorem przy ognisku.
„Święta prawda. To też tylko, aby się przekonać, wziąłem w opiekę biedne, ślepe szczeniątko, podczas gdy psy były zajęte gdzieindziej“.
„Bardzo były zajęte“, odpowiedział szakal. „Ale niestety! nie będę już mógł powrócić do wsi dla pozbierania odpadków. Czy rzeczywiście było w tym trzewiku małe, ślepe szczenię?“
„Teraz już jest tu“, odparł Adjutant, patrząc z ponad dzioba na swój pełny worek. „Małe stworzenie, ale nie do pogardzenia w tych ciężkich czasach, w których miłosierdzia żadnego nie ma na świecie“.
„Ahai! Świat teraz nieczuły jak żelazo“, biadał Szakal. Wtem, rzuciwszy okiem na rzekę ujrzał niedostrzegalne prawie zbrużdżenia na
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/82
Ta strona została skorygowana.