Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

„Ot, zjawiło się kilku tam i trochę niżej, na brzegu; ale ja nie posunąłem się naprzód. I ta przezorność oddała mi w paszczę trzech — tak, trzech jednego dnia — samych dobrze wypasionych manjis (żeglarzy), a żaden z nich, z wyjątkiem trzeciego (przy którym trochę nie uważałem) nie miał czasu nawet okrzyku wydać, by przestrzedz ludzi na brzegach“.
„Ach, co za szlachetny sport! Lecz ileż tu potrzeba zręczności, jakąż bystrość w oku mieć trzeba!“
„Nie trzeba zręczności, moje dziecię, ale namysłu. Trochę namysłu potrzeba do życia jak trochę soli do ryżu, mówi przysłowie, a ja się zawsze namyślałem głęboko. Gawial, mój kuzyn, który się żywi rybami, opowiadał mi nieraz, ile trudu mu sprawia schwytanie jednej ryby, jak one się różnią między sobą i jak on je musi dobrze znać, jedną i drugą i trzecią. A to — powiadam — jest mądrość; zważyć jednak należy, że mój kuzyn Gawial żyje wśród swego ludu. Mój lud nie pływa po wodzie w gromadach, nie wystawia ust nad wodę, jak to czyni Rewa; nie wypływa ustawicznie na powierzchnię, nie kręci się po niej jak Mochoo i mało Chopta; nie tłoczy się, nie ciśnie w zatoce po przypływie, jak Betchua i Chilwa“.
„Wszystko to bardzo smaczne ryby“, zauważył Adjutant, kłapiąc dziobem“.
„Kuzyn mój mówi to samo i czyni z każdego swego polowania sprawę ogromnej uwagi, ale ryby nie uciekają na brzegi przed jego spiczastym nosem. Mój lud ma inne zwyczaje. Żyje sobie wygodnie na lądzie, we własnych chatach, wśród własnego bydła. Muszę przeto wiedzieć dokładnie co czyni, co czynić będzie i tak dopiero łącząc trąbę z ogonem — jak mówi przysłowie — buduję całego słonia. Pojawi się nad drzwiami której chaty żelazny pierścień lub zielona gałązka — stary Mugger już wie, że w chacie narodził się chłopiec, który pewnego dnia zejdzie się bawić nad groblę. Mają kiedy wydać za mąż dziewczynę — stary