Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/10

Ta strona została skorygowana.

bi puszczy, tak iż stały ogołocone i rozpalone, jak migotliwe sinawe głazy w łożysku rzeki.
Ptactwo oraz małpie plemię, widząc na co się zanosi, z początkiem roku powędrowało na północ; zaś jelenie i dziki zapędzały się daleko na zniszczone posuchą niwy wiejskie, ginąc częstokroć przed oczyma ludzi, którzy byli tak wycieńczeni, iż nie myśleli wcale o urządzaniu polowań. Ścierwik Chil trzymał się tęgo, a nawet utył, bo miał pod dostatkiem padliny; co wieczór znosił zwierzętom, zbyt osłabionym, by mogły wyprawić się na nowe łowiska, wieści o tym, że słońce szerzy rzeź w całej puszczy, na obszarze, jaki zasięgnąć można przez trzy dni lotu.
Mowgli, który dotąd nie zaznał prawdziwego głodu, musiał teraz poprzestać na starym trzyletnim miodzie, wyskrobanym z opuszczonych ulów skalnych — czarnym jak owoce tarniny i okrytym warstwą skruszałej patoki. Łowił też czerwie owadów, ryjących korę drzewną i zabierał osom ich gąsieniczki. Na zwierzynie w kniei pozostała jedynie skóra i kości, tak iż pantera Bagheera nigdy nie bywała syta, choćby jej się udało trzy razy w ciągu nocy upolować zdobycz. Najwięcej jednak dawał się we znaki brak wody, bo plemiona puszczy piją wprawdzie rzadko, ale gdy piją — muszą się ożłopać obficie.
A posucha posuwała się dalej wciąż i dalej, spijając wszelką wilgoć, aż w końcu macierzysty nurt Waingungi zamienił się w strumień, przeciekający nikłym pasemkiem wody przez zamarłe wydmy piaszczyste. Gdy dziki słoń Hathi, który żyje sto lat z przysypką, ujrzał długi, wąski pas sinej opoki, wyłaniający się na samym środku rzecznego koryta, pojął od razu, że spogląda na Skałę Pokoju. Wówczas zadarł do góry trąbę i ogłosił hasło Wodnego Rozejmu, podobnie jak to przed pół wiekiem uczynił jego