Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/102

Ta strona została skorygowana.

mostu kolejowego) postrach całej okolicy — mężobójca, ludożerca i fetysz miejscowy w jednej osobie. Ułożył się na powierzchni wody, wcisnąwszy pysk w mieliznę, i utrzymywał się w równowadze za pomocą nieznacznych, ledwie dostrzegalnych ruchów ogona. Szakal wiedział wybornie, że jedno silniejsze machnięcie tym ogonem zdołałoby, niczym tłok maszyny parowej, wyrzucić Muggera błyskawicznie na mieliznę.
— Ach! jakież to dla mnie szczęście, że cię oglądam, obrońco nędzarzy! — jął przypochlebiać się, cofając się jednakże za każdym słowem. — Posłyszeliśmy wdzięczny twój głos i pośpieszyliśmy tutaj, wiedzeni nadzieją lubej pogawędki. Przyznam się, że moja bezwstydna zarozumiałość przywiodła mnie do tego, że oczekując twego przybycia, poważyłem się mówić o tobie... mam jednak nadzieję, że nie dosłyszałeś słów moich...
Rzecz naprawdę miała się nieco inaczej. Szakal, wygłaszając swą poprzednią przemowę, właśnie tego pragnął, by ją posłyszano; wiedział bowiem, że pochlebstwo było najlepszym sposobem zdobywania sobie chleba. Mugger wiedział, że szakal przemawia w tym właśnie celu; szakal wiedział, że Mugger wiedział o tym, a Mugger wiedział, że szakal wiedział, iż on o tym wiedział. Nic więc dziwnego, że byli z siebie wzajemnie nader zadowoleni.
Stary potwór jął gramolić się na mieliznę, sapiąc, wzdychając i miamląc: „Szanujcie zgrzybiałość i wiek sędziwy!“ Rozpuchłe, beczułkowate cielsko toczyło się zwolna na koślawych, pałąkowatych nogach, a spod ciężkich zrogowaciałych powiek na wierzchu trójkątnej głowy jarzyły się, niby węgle, dwa małe ślepia. Zatrzymał się w końcu i legł w bezruchu, a szakal choć od dawna obeznany z jego obyczajami, zdumiał się mimochcąc może po raz setny w swym życiu, gdy obaczył, jak łudząco Mugger umie być podob-