Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/110

Ta strona została skorygowana.

były jedynie piaskowe odmiały... wówczas Mugger pierwszy wie o wszystkim.
— E, dużo tam komu przyjdzie z takiej wiadomości! — sarknął szakal. — Choć żyję od niedawna na świecie, tom przecie już widywał, jak rzeka zmieniała koryto!
Rzeki indyjskie prawie nigdy nie utrzymują się przez czas dłuższy w łożyskach, a bywa, że czasem w ciągu jednej pory deszczowej przenoszą się o dwie albo i trzy mile angielskie, zalewając orne pola, w innych zaś miejscach pozostawiając warstwę żyznego namuliska.
— Owszem, mało jest wiadomości równie pożytecznych — skarcił szakala Mugger. — Nowy szmat lądu, to powód do nowych waśni i procesów. Wie o tym Mugger... Oho! Mugger zna się na rzeczy! Ledwo więc woda opadnie, on już przemyka się małymi parowami, w których — zdaniem ludzkim — ledwo psina zdołałaby się ukryć, i zaczyna czatować. Jakoż niebawem nadchodzi jakiś wieśniak, miesi gołymi stopami grząski muł i ogłasza, że będzie sadził dynie i ogórki na gruncie, podarowanym mu przez rzekę. Wnet nadchodzi drugi wieśniak i ogłasza, że w tym miejscu będzie sadził cebulę, marchewkę i trzcinę cukrową. Nagle ci dwaj ludzie spotykają się z sobą, jak dwie łodzie zniesione prądem, i poczynają łypać na siebie oczyma spod wielkich błękitnych turbanów. Stary Mugger patrzy na to wszystko i przysłuchuje się ich rozmowie. Oni mówią sobie „bracie“ i idą wytyczać granice nowych posiadłości. Mugger idzie ślad w ślad za nimi, brnąc po cichu w błocie. I oto naraz wybucha sprzeczka! Dalej przymawiać sobie ostro — od słowa do słowa — aż niebawem moi ludkowie mili zaczynają zdzierać sobie z głów turbany! Wkrótce i lathi (pałki) zaczynają być w robocie... Kończy się tym, że jeden upada na wznak w błoto, a drugi bierze nogi za pas i umyka. Gdy powróci, już cały spór jest