Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/113

Ta strona została skorygowana.

dzidło z kawałkiem tręzli. Była nowiuśka i żółciuśka, ale rozchorowałem się, gdym ją zeżarł. Biali ludzie nie umieją porządnie wyprawiać skóry.
— O, ze mną było jeszcze gorzej! — rzekł adiutant. — Gdy liczyłem sobie dopiero trzecią wiosnę, zapuściłem się — wiedziony młodzieńczą śmiałością — w dół rzeki, gdzie dochodzą wielkie łodzie Anglików... trzy razy większe od tej oto wioski.
— Dotarł do Delhi i opowiada, że tam wszyscy ludzie chodzą na głowach — mruknął szakal.
Mugger otwarł lewe oko i spojrzał przenikliwie na adiutanta.
— Mówię świętą prawdę! — upierało się ptaszysko. — Kłamca kłamie tylko wówczas, gdy myśli, że mu uwierzą... Atoli, kto nie widział tych statków, nie potrafi nawet uwierzyć temu, co mówię.
— Teraz gadasz bardziej do rzeczy — burknął Mugger. — I cóż dalej?
— Z wnętrza takiej łodzi wyjmowano wielkie bryły jakiejś białej masy, która w prędkim czasie zamieniała się w wodę. Wiele okruchów rozsypało się po wybrzeżu, a resztę ładowano pośpiesznie do domu o grubych ścianach. Jeden z bosmanów, śmiejąc się, porwał bryłkę, niewiększą od małego psiaczka i rzucił ją w moją stronę. Podobnie jak wszyscy moi krewniacy, mam zwyczaj połykać wszystko, co się nadarzy. W tym wypadku też postąpiłem podobnie. Naraz chwyciło mnie jakieś nieopisane zimno, które, zaczynając od podgardla, rozeszło się po całym ciele aż po koniuszki szponów. Straciłem do cna głos — a majtkowie śmiali się do rozpuku. Nigdy w życiu takie ciarki mnie nie przechodziły. Z bólu i przerażenia zacząłem podrygiwać jak opętany, póki nie odzyskałem tchu; wówczas rozpocząłem nowe podrygi, wrzeszcząc w niebogłosy i o-