Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/115

Ta strona została skorygowana.

żało. Gdy ukończono pierwszy filar, już nikt nie myślał wyszukiwać zwłok ludzkich na rzece, by je pogrzebać. Oszczędziłem im więc niemało kłopotu... Budowanie mostu to nic osobliwego!
— Za to osobliwością jest to, co przechodzi przez most, ciągnąc za sobą wozy, nakryte dachami — upierał się adiutant.
— E, to pewnie jakiś nowy gatunek wołu! Pewnego dnia ta bestia nie będzie umiała wygramolić się na most i spadnie... jak spadali ludzie. A stary Mugger nie omieszka wtedy znaleźć się w pogotowiu.
Szakal spojrzał znacząco na adiutanta, zaś adiutant na szakala. Jeżeli czego bowiem byli pewni, to tego, że maszyna może być wszystkim w świecie, tylko nie wołem. Szakal napatrzył się jej już nieraz spoza żywopłotu, rosnącego po bokach toru, a adiutant miał dawno sposobność widzieć pierwsze pociągi, jakie ukazały się w Indiach. Natomiast Mugger przyglądał się lokomotywie zawsze tylko z dołu, nic więc dziwnego, że miedziany kocioł wydawał mu się garbem na grzbiecie zebu.
— T... tak, nowy gatunek wołu — powtórzył Mugger z powagą, ażeby się utwierdzić w swym przekonaniu.
— O tak, to na pewno wół! — basował mu skwapliwie szakal.
— Zresztą mogło by to być... — zaczął Mugger złośliwie.
— O, z pewnością!... z całą pewnością! — przytakiwał szakal, nie czekając nawet na dokończenie zdania.
— Co? — nadąsał się Mugger, bo wyczuwał, że towarzysze wiedzą więcej od niego. — Cóż by to mogło być? Przecież jeszcze nie doszedłem do końca mych słów. Tyś powiedział, że to wół!...