fitości wybornego jadła! Ale, jeżeli wolno zapytać, to co porabiał późniejszymi czasy cny Obrońca Uciśnionych?
— Uczyniłem ślub (i na lewą i prawą odnogę Gangesu, dotrzymałem tego ślubowania!)... Kłapnąłem mocno paszczęką i powiedziałem sobie, iż odtąd już nigdy nie puszczę się na włóczęgę. Żyłem więc odtąd stale koło ghatu, śród mych poddanych, stróżując im wiernie rok za rokiem. Oni darzą mnie za to miłością, że ilekroć obaczą łeb mój, wznoszący się nad wodą, rzucają nań w ofierze wiązanki kaczeńców. Los okazywał się dla mnie nader łaskawym, a cała rzeka darzy wielkim szacunkiem i względami moją słabą i zniedołeżniała osobę. Brak mi tylko...
— Tak, tak! — współczująco zakłapał dziobem adiutant. — Nie ma takiej istoty, która by była szczęśliwą od dzioba aż do ogona! I czegóż to jeszcze brak wielkiemu Muggerowi z Mugger-Ghatu?
— Tego białego dzieciąteczka, które mi się wyśliznęło z paszczy — odrzekł Mugger z głębokim westchnieniem. — Było wprawdzie maluchne, a jednak zapomnieć go nie mogę. Jestem już stary, ale przed śmiercią pragnąłbym zakosztować jednej jeszcze rzeczy. Wprawdzie Anglicy stąpają ciężko, hałasują i zachowują się jak głupcy, więc polować na nich nie trudno, atoli... mam w pamięci dawne chwile, przeżyte koło Benaresu, a dziecię owo, jeżeli żyje dotychczas, pewnie też je pamięta. Być może, że przechadza się teraz po brzegu jakiejś rzeki i opowiada, jak to ongi udało mu się wyrwać z zębatej paszczęki Muggera z Mugger-Ghatu. Los był dla mnie zawsze nader łaskawy... jednakże we śnie nieraz mnie prześladuje myśl o tym małym, białym dzieciątku, przechylającym się przez burtę łodzi...
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/125
Ta strona została skorygowana.