się wam podoba. Na całej ziemi nie ma skarbu, jako ten. Człowiecze o wężowym języku! Jeżeli ujdziesz żyw tą drogą, którą tu przybyłeś, tedy ukorzą się przed tobą królowie i będą sługami twymi!
— Znowu straciłem trop! — zauważył chłodno Mowgli. — Czyżby jaki szakal dogrzebał się aż tutaj i pokąsał tego Białego Kapcana... chciałem powiedzieć, Kapturnika? Wściekła się doprawdy ta gadzina! Ależ, Ojcze Okularników, ja tu nie widzę nic takiego, co by warto było zabrać!
— Na bogów słońca i księżyca! toż-ż-ż ten s-s-myk na ś-ś-śmierć osz-szalał! — syknął kobra. — S-s-spojrzyj tylko, boć oczom twoim dano oglądać s-s-skarby, jakich nie widział żaden z ludzi! Dopuszczę cię do tej łas-s-ski, zanim zamkną się twoje ol-ś-ś-nione oczy!
— Niedobrze by na tym wyszedł, kto by w dżungli wspomniał o swej łasce Mowgliemu — wycedził chłopak przez zęby — ale, jak mi wiadomo, ciemność zmienia całą postać rzeczy. Ano, przyjrzę się, skoro tak ci na tym zależy.
Jął wytrzeszczonymi oczyma rozglądać się po komorze, a potem podniósł z ziemi garść jakichś świecidełek.
— Aha! — ozwał się. — To mi jakby przypomina owe fatałaszki, którymi zabawiano się w ludzkiej gromadzie; cała różnica w tym, że tamte były brązowe, te zaś żółte.
Rzuciwszy na ziemię złote monety, ruszył dalej. Posadzka komory była zasłana na kilka stóp głębokości pieniędzmi złotymi i srebrnymi, które wysypawszy się z przetlałych worów, z czasem rozsuły się po ziemi warstwami, jak układa się piasek podczas odpływu wody. Pomiędzy nimi, nad nimi i spod nich, niby uwięzgłe w piasku szczęty okrętowe, sterczały
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/141
Ta strona została skorygowana.