— Dziwnie sprawny jest ten przedmiot! Tylu ludzi sprzątnął w tak krótkim czasie! — zauważyła Bagheera. — Ale jak oni pomarli, mój Mowgli? Na żadnym z nich nie widać ani sińca, ani skaleczenia.
Mieszkaniec dżungli, dzięki swemu doświadczeniu, zna się lepiej na trujących jagodach i ziołach, niż niejeden lekarz. Mowgli powąchał dym, wznoszący się znad ogniska, odłamał kawałek zwęglonego placka, wziął go do ust i natychmiast wypluł z obrzydzeniem.
— Jabłko śmierci! — zawołał, odchrząknąwszy po kilkakroć. — Człowiek, któregośmy wpierw spotkali, musiał wmieszać tę truciznę do jadła, przeznaczonego dla tych, co się go pozbyli, a przedtem zabili Gonda.
— Ładne łowy, nie ma co mówić! Cios za ciosem! Trupy prędko jadą... — zauważyła Bagheera.
„Jabłkiem śmierci“ nazywają mieszkańcy dżungli kolczasty owoc dziędzierzawy[1], najstraszliwszą i najprędzej działającą truciznę, jaką znają Indie.
— I cóż dalej? — spytała pantera. — Mamyż teraz my obaj wymordować się wzajemnie dla tego krwawookiego narzędzia zagłady?
— Czy ono umie mówić? — zapytał Mowgli szeptem. — Zali wyrządziłem mu krzywdę, gdym odrzucił je precz od siebie? To jednak pewna, że ani tobie, ani mnie nie zdoła ono uczynić nic złego, boć nie pożądamy tego, o co ubiegają się ludzie. Gdyby tę rzecz tu pozostawić, na pewno nie omieszkałaby zabijać człowieka jednego za drugim i to z taką szybkością, z jaką spadają z drzewa orzechy, strącone wichurą. Nie miłuję ludzi, to prawda, ale sześć trupów w ciągu jednej nocy, to i dla mnie za dużo!...
— E, co się tym przejmować! — mruknęła Bagheera. — Ludzie, to ludzie, nic więcej! Mordują się wzajemnie i ja-
- ↑ Dhatura stramonium — roślina z rodziny pionkowatych. (P. tł.).