Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/162

Ta strona została skorygowana.

iż nie może dosięgnąć swego szczenięcia, szamocącego się w małym worku z fokowej skóry, zawieszonym ponad ciepłym kagankiem tranowym. Kotuko zajął się znów struganiem kości, zaś Kadlu zwinął pęk skórzanych psich uprzęży i cisnął go w głąb małej bokówki, po czym zdjął z siebie ciężką skórę reniferową, stanowiącą jego strój myśliwski, złożył ją na fiszbinowej kracie ponad drugim kagankiem, usiadł na narach i jął krajać na plasterki kawałek zamarzniętego mięsa, czekając, rychło-li żona jego, Amoraq, przyniesie mu zwykły obiad, składający się z gotowanego mięsa i czerniny. Od samego świtu bawił na łowach koło jam foczych — osiem mil opodal — i wrócił dopiero przed chwilą, przywożąc jako zdobycz aż trzy ogromne foki. W głębi długiego i niskiego korytarza czy lochu, wiodącego do wnętrznych drzwi domu, słychać było warczenie i szczekanie psów, które, wyprzężone z sań i na resztę dnia zwolnione z roboty, biły się z sobą o miejsce w najcieplejszym kącie.
Gdy naszczekiwania stały się zbyt głośne, Kotuko zwlókł się ociężale z legowiska i pochwycił harap o giętkiej, osiemnaście cali mierzącej, fiszbinowej rękojeści, oraz długiej na dwadzieścia pięć stóp, twardej pletni skórzanej. Gdy wszedł w głąb lochu, podniosła się wrzawa tak przeraźliwa, jak gdyby psy wszystkie zamierzały pożreć go żywcem. Nie było to wszakże nic innego, jak zwykłe przymilanie się przed jedzeniem. Gdy dogramolił się do końca lochu, sześć kosmatych łbów jęło wodzić za nim ślepiami niecierpliwie. On zaś podszedł do wieszaka ze szczęk wielorybich, na którym wisiało mięso dla psów przeznaczone; jął odkrawać szerokim ostrzem włóczni potężne płaty tego zmarzniętego mięsiwa i stał w miejscu, trzymając w jednej ręce ów płat, w drugiej zaś harap. Wywoływał kolejno po imieniu wszystkie psy, po-