Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/171

Ta strona została skorygowana.

pryczy obok chłopca-imiennika. Był wybornym psem gończym w łowach na foki, a umiał też naprowadzić wołu piżmowego pod oszczep myśliwski, to okrążając zwierzynę, tu skubiąc ją po łydkach zębami. Nie dość tego. Zdobywał się i na to, co dla psa pociągowego jest szczytem brawury, a mianowicie stawał do oczu posępnemu, wiecznie głodnemu wilkowi polarnemu, który bywa największym postrachem wszelkich psów wśród śniegów północy.
Obaj Kotukowie — opatulony w futra chłopak i długowłose, żółte psisko o zajadłej mordzie, białych kłach i zwężonych ślepiach — polowali zawsze we dwójkę, czy to w dzień, czy to w nocy, nie uważając reszty psiej sfory za godne siebie towarzystwo. Jedynym zajęciem Inuita jest zdobywanie jadła i futer dla siebie i swej rodziny. Kobiety inuickie robią ze skór odzienie, a od czasu do czasu pomagają w zastawianiu sideł na mniejszego zwierza; atoli głównego zapasu żywności — a ludzie ci lubią grzeszyć obżarstwem — dostarczyć muszą mężczyźni. W razie niedostatku nie ma od kogo pożyczyć, kupić ani wyżebrać choćby kęsa strawy, przeto nieboracy bywają wtedy skazani na wymarcie.
Ale o takich możliwościach Inuit nie zwykł myśleć, póki go nie przyciśnie prawdziwa bieda. Kadlu, Kotuko, Amoraq i niemowlę, po całych dniach wierzgające w skórzanym mieszku i przeżuwające gruzły tranu, czuli się w tym wspólnym pożyciu tak szczęśliwi, jak może żadna rodzina na tym świecie. Pochodzili z plemienia bardzo łagodnego (Inuit rzadko wybucha gniewem, a prawie nigdy nie bije dziecka) — z plemienia, które nie wie, co to kłamstwo, ani kradzież. Czuli się zadowoleni, iż mogą wśród tych przenikliwych, rozpaczliwych mrozów ubijać włócznią zwierzynę, rozjaśniać twarz gnuśnym, kleistym uśmie-