niła z niej jakby służebnicę w gospodarstwie. Z kroju jej wyzębionej spódnicy, oraz po długim, jakby brylantowym wzorku na jej białych reniferowych pantoflach wywnioskowano, że przybyła z kraju Ellesmere. Nigdy dotąd nie widywała ani blaszanych naczyń, ani sań z drewnianymi płozami; mimo to Kotuko-chłopiec i Kotuko-pies bardzo ją polubili.
Tymczasem wszystkie lisy powędrowały na południe, nawet skunksy, te gderliwe, tępogłowe złodziejaszki, plądrujące wśród śniegu, nie zadawały sobie trudu, by włóczyć się po linii pustych pułapek, zastawionych przez Kotuka. Gromada straciła dwóch najlepszych myśliwców, którzy zostali szpetnie pogruchotani w walce z wołem piżmowym — to zaś przyczyniło roboty innym. Kotuko wyprawiał się dzień po dniu na lekkich saneczkach myśliwskich, zaprzężonych w sześć lub siedem najsilniejszych psów, wypatrując — póki go nie zbolały oczy — czy w jakiej lodowej świści lub przerębli nie obaczy wynurzającego się łba foki. Pies Kotuko uganiał hen na wszystkie strony, zapędzając się niekiedy bardzo daleko. Wśród lodowisk panowała tak głucha cisza, iż gdy o trzy mile opodal udało mu się wykryć norę foki, to stłumiony, pełen podniecenia jego skowyt dobiegał do uszu chłopca z taką wyrazistością, jak gdyby pies znajdował się tuż przy nim. Wówczas chłopak podjeżdżał bliżej, budował sobie niziuchny wał ze śniegu, by uchronić się od zaciekłych szturmów dokuczliwego wichru, i czatował na fokę — czasem dziesięć, czasem dwanaście, czasem nawet dwadzieścia godzin — wlepiając oczy w maluchny znaczek nad przeręblą, mający dopomagać do wycelowania rzutu harpunem. Pod nogami miał Kotuko małą wyściółkę z foczej skóry, a golenie osłaniał oponą, zwaną tutareng — tą właśnie, o której mu dawniejszymi czasy wspomi-
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/173
Ta strona została skorygowana.