Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/182

Ta strona została skorygowana.

ski nie upolowali nic, a nawet nie dostrzegli śladu zwierzyny. Zapasy, jakie mieli z sobą, mogły im starczyć ledwie na tydzień; tymczasem zaś już w oddali nadciągała zawierucha. Burza podbiegunowa zdolna jest trwać przez dziesięć dni bez przerwy — a wówczas każdy, kto znalazł się w czystym polu, skazany jest na śmierć nieuchronną. Kotuko wzniósł chatę śniegową, dostatecznie wielką na pomieszczenie sanek ręcznych (przezorność nakazuje, by nie rozstawać się z zapasami żywności), a gdy nadawał odpowiedni kształt bryle, mającej stanowić zwornik sklepienia, ujrzał jakąś istotę, pozierającą nań z małego lodowego cypla, znajdującego się o pół mili opodal. Powietrze było mgliste — przeto owa zjawa zdawała się zmieniać wciąż w swych zarysach; miała jakoby czterdzieści stóp długości i dziesięć stóp wysokości, a ogon ciągnął się na stóp dwadzieścia. Dziewczyna również ją dostrzegła, ale zamiast krzyknąć głośno z trwogi, odezwała się spokojnie:
— To Quiquern. Ciekawam, co teraz się stanie.
— On chce ze mną mówić! — rzekł Kotuko, ale szpadel drżał mu w ręce przy tych słowach, bo choć ta człek nieraz podaje się za przyjaciela straszliwych i nieznanych duchów, to jednak rzadko kiedy ma ochotę poprzeć czynem swoje słowa...
Quiquern jest to widziadło olbrzymiego, bezwłosego i bezzębnego psa, który — wedle wierzeń inuickich — żyje na dalekiej północy i wędruje po tych okolicach, gdzie ma wkrótce zdarzyć się coś niezwykłego. Mogą to być zdarzenia pomyślne lub niepomyślne — atoli nawet szamani nie lubią wspominać o Quiquernie. Jego pojawienie pobudza psy do szaleństwa. Ma on, podobnie jak widmo niedźwiedzia, kilka zapasowych par odnóży — jakoż i dzi-