Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/193

Ta strona została skorygowana.

I wskazał ręką w stronę północno-zachodnią, bo w tym kierunku od ojczystej sadyby zakłada chatę syn lub córka, wstępując w związki małżeńskie.
Dziewczyna podniosła ręce dłońmi w górę, potrząsając desperacko głową. Była przecie cudzoziemką, ledwie uratowaną od głodowej śmierci i nie mogła wnieść żadnej wyprawy ślubnej w dom swojego małżonka.
Amoraq zerwała się z tapczanu i poczęła rzucać na kolana dziewczynie kamienne kaganki, żelazne zgrzebła, blaszane kociołki, skóry reniferowe, obszywane zębami wołu piżmowego, oraz prawdziwe szydła, jakich używają okrętnicy do łatania żaglowego płótna — słowem, dała jej najpiękniejsze wiano, na jakie zdobyć się można było na dalekich obszarach strefy podbiegunowej. Dziewczyna schyliła głowę do samej niemal ziemi.
— Weź sobie także i te dwa zwierzaki! — dodał ze śmiechem Kotuko, wskazując psy, które przytknęły zimne pyski do twarzy dziewczyny.
— Hm! — chrząknął poważnie angekok, jakby to on obmyślił całą sprawę. — Gdy Kotuko opuścił wioskę, udałem się do śpiewaczego domu i począłem zawodzić czarnoksięskie pieśni. Śpiewałem je przez noc całą, przyzywając ducha renifera. Moje to śpiewanie sprowadziło ową wichurę, która przełamała lody i przywiodła ku Kotukowi oba psy, właśnie w chwilę, gdy mu zagrażała śmierć niechybna. Mój też śpiew przygnał foki za nawałą kry pokruszonej. Ciało moje leżało na quaggi, ale mój duch biegł po lodzie, służąc za przewodnika Kotukowi i psom na każdym ich kroku. Tak jest, jam to wszystko uczynił.
Wszyscy byli najedzeni i senni, więc nikt się nie sprzeciwiał jego słowom. Angekok uraczył się jeszcze jednym kęsem gotowanego mięsa i wraz z innymi ułożył się do