Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/197

Ta strona została skorygowana.
RUDE PSY

W imię nocy srebrzystych i cudnych,
gdy wzrok bystro w dal sięga,
gdy się świecą fortele łowieckie,
chyży bieg i urocza włóczęga!
W imię wonnych poranków, gdy w trawie
jeszcze iskrzy się rosa,
gdy wśród mgły można napaść znienacka
na zwierzynę z ukosa!
W imię wrzawy kamratów, gdy łosia
osaczą nagle wśród kniej!
W imię trudów, zdobyczą owocnych,
i hałasów conocnych!
W imię snów całodziennych, w ojczystej pieleszy —
hej! kto żyw, niech się zerwie i na krwawy bój śpieszy!

O hej! o hej! o heej!

Po najeździe dżungli na ludzkie osiedla rozpoczął się najszczęśliwszy okres w życiu Mowgliego. Odtąd już chłopak doznawał zupełnego spokoju sumienia, jak człowiek, który wypłacił się z wszystkich swych długów i należytości. Cała dżungla była z nim na stopie przyjacielskiej, bo cała dżungla go się bała. To, czego dokonał, co widział i słyszał, gdy bądź samopas, bądź z czwórką swych kamratów wędrował pośród różnych plemion, złożyłoby się na wiele, wiele opowieści, z których każda byłaby równie długa, jak niniejsza. Przeto nigdy już wam nie opowiem, jak uszło na sucho Mowgliemu spotkanie