z oszalałym słoniem mandlańskim, który uśmiercił dwadzieścia dwa woły, wiozące do skarbca rządowego jedenaście wozów z pieniędzmi, i rozsypywał po ziemi błyszczące rupie; — jak Mowgli razu pewnego walczył przez noc całą z krokodylem Jacalą[1] i złamał sobie nóż myśliwski na twardym, opancerzonym grzbiecie potwora; — jak następnie znalazł nowy, dłuższy nóż, zawieszony u szyi człowieka, zabitego kłami odyńca — jak wytropił tego odyńca i śmiercią jego okupił nabycie noża; — jak podczas wielkich głodów omal na śmierć go nie stratowały przeciągające stada rozjuszonych, a w biegu niepowstrzymanych jeleni; — jak ocalił mrukliwego słonia Hathiego, wskazując mu czyhający nań dół z ostrym kołem na dnie; — jak następnie sam wpadł w misterną pułapkę, zastawioną na lamparty, i jak Hathi odwzajemnił mu się za przysługę, rozbijając na miazgę grube belki jego więzienia; — jak doił pasące się na żuławach dzikie bawolice i jak... Ale na razie trzeba się zadowolić jedną tylko opowieścią.
...Ojciec Wilk i Matka Wilczyca już pomarli, a Mowgli odśpiewał im tren żałobny, zawaliwszy wielkim głazem wnijście jaskini. Baloo bardzo się zestarzał i zniedołężniał, a nawet Bagheera, która miała nerwy ze stali i żelazne muskuły, czasem przecie trochę poszkapiła się w łowach. Akela z szarego stał się mleczno-bialy od starości; widać mu było wszystkie żebra, a chodził tak, jakby miał nogi z drewna. Toteż Mowgli wyręczał go w łowach i zaopatrywał w zwierzynę.
Tymczasem młode wilczki, potomstwo rozwiązanej drużyny seeoneńskiej, rosły i rozmnażały się, ciesząc się pełnią dobrobytu; gdy zaś nabrało się już około czterdziestu takich samowolnych, bezpańskich wagabundów-pięcio-
- ↑ Czyt. Dżakala.