sobie nie pójdą. Łowy-ć to są, łowy srogie! Nie można zmrużyć oka spokojnie!
— Słuchajcie tego przybłędy! — roześmiał się Mowgli. — Hej, Wolne Plemię! Mamy-ż iść na północ, żywić się jaszczurkami i szczurami wodnymi, aby przypadkiem nie spotkać dholów?! Ta psiarnia będzie nam bezkarnie wytępiała zwierzynę i ogołacała łowiska, a my schowamy się tchórzliwie na północy, czekając, póki tym panom nie spodoba się oddać nam tego, co do nas prawnie należy? Toż to psy... psie syny... rude, bezdomne sobaki-wypędki o żółtych podbrzuszach i owłosionych stopach! Przychodzą na świat po sześć do ośmiu na raz, jak małe szczury-skoczki Chikai... Juści! My, Wolne Plemię, powinniśmy uciec pomiędzy plemiona północy i tam żebrać o resztki lada zdechłego bydlęcia! Znacie-ż przysłowie „na północy robactwo, na północy wszy!“. My, to dżungla! Wybierajcież tedy, wybierajcie! Piękne to będą łowy! W imię gromady... w imię całego plemienia... w imię legowisk i barłogów... w imię łowów na obszarze puszczy i poza nią... w imię samic, uganiających za zwierzyną, oraz maleńkich szczeniąt, igrających w głębi jaskiń... pójdziemy wszyscy wraz... na bój!... na bój!...
— Na bój! — odpowiedziała gromada jednym potężnym szczeknięciem, które w ciszy nocnej zagrzmiało jak łoskot i trzask walącego się drzewa.
— Zostańcie przy nich! — zawołał Mowgli do swej czwórki. — Każdy kieł nam się dziś przyda! Phao i Akela niech poczynią przygotowania do bitwy, ja zaś pójdę policzyć te psy.
— Toż to śmierć! — krzyknął Won-tolla, zrywając się z miejsca. — Cóż taki chłystek, jak ty, poradzi wobec rudego psa? Pamiętaj, że nawet pręgowaty...
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/205
Ta strona została skorygowana.