nagie jeszcze skały, nieporosłe mchem i poszarpane. Czy ty jeszcze żyjesz, mój człowieczku?
— Toż dopiero przed chwilą wzeszedł księżyc — odpowiedział Mowgli. — Nie rozumiem, o co ci...
— A kysz! Zgińcie mary! Oto znów jestem sssobą, wężem Kaa! Zresztą byłem niemal przekonany, że czasu upłynęło niewiele... Teraz pójdźmy nad rzekę, a pokażę ci, w jaki s-sposób damy s-sobie radę z dholami.
Wykonał zwrot w tył i pomknął — prosto i chyżo jak strzała — ku głównemu łożysku Waingungi, po czym rączo, na wyścigi z Mowglim, przebrnął łachę, co oddzielała od brzegu Skałę Rozejmu.
— Nie płyń! — zawołał. — Ja prędzej się przeprawię, niżbyś ty potrafił! Hop na mój grzbiet, Mały Braciszku!
Mowgli oplótł lewą ręką szyję węża, prawą rękę opuścił wzdłuż ciała i wyprostował nogi; Kaa począł piersią pruć prąd rzeczny, w czym nikt nie mógł nigdy mu zrównać. Kręgi wypartej wody sfałdowały się na kształt krezy wokół szyi Mowgliego, a jego nogami miotał to w lewo, to w prawo gwałtowny wart rzeczny, wywołany śmigłymi poruszeniami wężowego cielska. O jaką milę ponad Skałą Pokoju koryto Waingungi zwęża się w gardzieli skał wapiennych, mierzących od 80—100 stóp wysokości, a słup wody przewala się, niby olbrzymia młynówka, poprzez stawidła olbrzymich, szorstkich i przykrych głazów. Ale Mowgli nic sobie nie robił z wody — bo żaden prąd, choćby najsilniejszy, niezdolen był przejąć go trwogą. Rozejrzał się po obu zboczach przełomu, krzywiąc nosem, bo poczuł w powietrzu słodkawo-kwaśny zapach, podobny temu, jaki bije z wielkiego mrowiska w upalny dzień letni.
Instynktem wiedziony, chłopak natychmiast schował się całkowicie pod wodę, wynurzając jeno nieznacznie gło-
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/210
Ta strona została skorygowana.