Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/215

Ta strona została skorygowana.

— z wyjątkiem może Bagheery. Popłynąwszy z prądem, wylądował naprzeciwko Skały Narad; tu natknął się na Phaona i Akelę, wsłuchujących się w nocne pogłosy.
— Huzia, pies-ski! — zaśmiał się. — Dhole, tylko patrzeć, jak podążą w dół rzeki. O ile nie stchórzycie, jak ps-s-sy, będziecie mogli rozprawić się z nimi na mieliznach.
— Kiedyż nadejdą? — zapytał Phao.
— A gdzie jest moje człowieczątko? — dorzucił Akela.
— Przyjdą wtedy, gdy zechcą przyjść — syknął Kaa. — Stójcie w pogotowiu i nie zasypiajcie s-s-prawy!... Co zaś-ś się tyczy „twojego“ człowieczątka, od którego nie wahałeś-ś się wziąć s-słowa, narażając go tym samym na pewną śmierć... co się tyczy, powtarzam, „twego“ człowieczątka, to jest-s-st ono teraz pod moją opieką... a jeżeli dotychczas-s nie uświerkło nędznie, nie jest to bynajmniej twoją zasługą, ty stara, osiwiała sobako! Warujcież tu s-sobie, pieski i suczęta, czekając s-s-spotkania z dholami, i czujcie się szczęśliwi, że ludzkie szczeniątko i ja s-s-toimy po waszej s-s-stronie!
Spróbowawszy w ten sposób ostrości swego języka, Kaa pomknął z powrotem w górę rzeki i znów przycumował się ogonem u skały pośrodku wąwozu, pilnie spoglądając wzwyż, ku zrębowi urwiska. Nagle na tle gwiezdnego nieba ujrzał poruszającą się głowę Mowgliego — potem coś szurnęło w powietrzu, rozległ się doraźny i wyraźny plusk ciała ludzkiego, spadającego równymi nogami w wodę — a w chwilę potem już to ciało spoczywało znowu w wielkiej pętli splotów wężowych.
— Sam skok to fraszka dla mnie w nocnej porze — ozwał się Mowgli głosem spokojnym. — Skakałem-ci nieraz dla zabawy nawet z dwa razy większej wysokości. Ale tam w górze grunt jest paskudny, pełen niskich krzaczków i głębokich źlebów, pokrytych ciżbą Małego Ple-