wierzchnia Waingungi rozkołysała się i spieniła na wielkiej przestrzeni, a od brzegu do brzegu rozparły się wielkie fale podobne do szlaku pędzącej łodzi.
Mowgli szedł trop w trop za kłębiącą się i tłoczącą hordą, rąbiąc, waląc i kłując wszystko, co tylko wpadło mu pod rękę.
Rozpoczął się bój długi i przewlekły. Walczące zastępy wzbierały, prężyły się, rozbijały i rozdrabniały w małe gromadki, rzedły i gęstniały na przemian, niby dwa wielkie zalewiska, na wydmach czerwonego piasku, wśród pogmatwanych korzeni drzewnych, skroś zarośli i haszczy, pomiędzy kępami trawy — boć jeszcze i teraz dhole były w sile dwóch na jednego. Atoli tym razem wypadła im sprawa z wilkami, stającymi w obronie swego stada — i to nie tylko z krępymi, przysadzistymi łowcami, ale (co gorsza) z lahiniami czyli z patrzącymi srogo spode łba matkami-wilczycami, broniącymi swych młodych; matkom zasię do pomocy szły małe, ledwo owłosione roczniaki, gotowe już do brania się za gardło i do utarczki. Trzeba wiedzieć, że wilk zwykł chwytać przeciwnika za gardziel albo dochodzić z boku zębcami, natomiast rudy pies woli kąsać po psiemu — od brzucha lub po łydkach. Gdy więc dhole jęły wyłazić z wody, podnosząc z konieczności łby w górę — przewaga była po strome wilków. Na suchym gruncie wilki zaczęły ponosić straty, ale nóż Mowgliego sprawiał się równie dobrze w wodzie, jak i na lądzie. Czwórka wilków też ze swej strony dzielnie służyła mu pomocą. Szary Brat warował pomiędzy jego kolanami, osłaniając brzuch chłopca, tamci zaś trzej pilnowali jego pleców i boków i stawali ponad nim, ilekroć zwalił się na ziemię wskutek wstrząsu, wywołanego skokiem rozwścieczonego, rozszczekanego dhola, rzucającego się wprost na twardą, niezwalczoną klingę... Poza tym na całym placu boju panował zupełny
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/228
Ta strona została skorygowana.