zawzięcie o gałązkę — jakby skarżąc się na swą samotność. Ocknęła się Bagheera, pobudzona tym szmerem, zachłysnęła się rzeźwym tchem poranku, aż jej w grdyce coś głucho zachrzęściło, po czym przewróciła się na wznak i jęła czterema łapami — kocim obyczajem — potrącać ów listek, trzepocący jej się nad głową.
— Nadchodzi zmiana roku! — zawołała. — Życie dżungli posuwa się znów krokiem naprzód. Ten liść to wyczuwa. Wszystko to cieszy mnie niezmiernie.
— Trawa jest zeschnięta — odrzekł Mowgli, wyrywając całą jej kępkę. — Nawet oko wiosny (tak zwie się czerwony kwiatuszek, o lejkowatym kielichu, snujący się długimi kłączami pomiędzy trawą)... nawet oko wiosny jest jeszcze zamknięte... a zresztą... Bagheero, czy wypada, by Czarna Pantera wywracała się po ziemi i majdała nogami w powietrzu, niby nieobyty żbik?
— O-o-o! — ziewnęła Bagheera, najwidoczniej zajęta w tej chwili zgoła inną myślą.
— O ładnie, ładnie! — zgromił ją Mowgli. — Widziałże kto, by Czarna Pantera otwierała tak szeroko paszczę, kaszlała, wyła i tarzała się, jak wariat, po ziemi? Pamiętaj, że i ty i ja jesteśmy dziś władcami dżungli!
Bagheera przewróciła się czym prędzej z powrotem i przysiadła na zakurzonej ziemi. Widać teraz było dobrze jej wyliniałe boki — była to bowiem pora, w której zrzucała z siebie futerko zimowe.
— Owszem, owszem, słucham cię, Ludzkie Szczenię! Masz słuszność! My oboje jesteśmy bezsprzecznie panami dżungli! Kto siłą, kto rozumem dorównywa Mowgliemu?
Słowa te wycedziła tak jakoś dziwnie, że Mowgli obejrzał się, chcąc się przekonać, czy pantera przypadkiem nie
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/239
Ta strona została skorygowana.