nie z miną srogą, ściągnąwszy brwi i zadarłszy w górę podbródek. Szedł i szedł po stoku góry — ale nikt go nie zagadnął po drodze, bo wszyscy byli nazbyt zajęci własnymi sprawami.
— Aha! — rzekł do siebie, choć w głębi serca czuł, że nie ma racji. — Niechno rude psy nadcągną z Dekkanu lub Czerwony Kwiat pocznie hasać wśród bambusów... a już cała dżungla z płaczem przybiega do mnie o pomoc i obdarza mnie wielkimi, jak słonie, tytułami. Ale teraz że tam gdzieś zabłysło „oczko wiosny“, a Mao (wielkie mi rzeczy!) podkasał sobie nogi do jakiegoś tam wiosennego tańca, to już cała dżungla szaleje, niczym Tabaqui!... Na byka, który mnie wykupił! Czy jestem jeszcze panem dżungli, czy nie? Hej, uciszyć się tam! Cóż to was napadło?
Na ścieżkę wypadły naraz dwa młode wilczki, szukając dogodnego miejsca do stoczenia walki. (Zapewne pamiętacie, że prawo dżungli zabrania wilkom pojedynkować się wobec stada.) Sierść na karku zjeżyła się im jak zgrzebło — i poczęły ujadać zaciekle, gotując się do skoku. Już miały rzucić się sobie do gardła, gdy Mowgli skoczył pośrodek, schwycił każdego z zapaśników jedną ręką za grdykę, spodziewając się, że roztrąci ich w dwie strony, jak to nieraz był czynił w czasie igrzysk lub wielkiej obławy. Tym razem jednak się przeliczył — boć nigdy dotąd nie miewał do czynienia z bójką wiosenną. Wilczki wyrwały się, obaliły Mowgliego na ziemię i nie tracąc ani słowa jęły w zwartym uścisku tarzać się po ziemi.
Mowgli zerwał się natychmiast z ziemi, błyskając brzeszczotem noża i wyszczerzonymi, białymi zębami. W chwili tej pragnął zabić obu zapaśników — ot, po prostu dlatego, że walczyli, gdy chciał ich uciszyć — jakkolwiek każdy wilk ma zupełne prawo walczyć wedle przepisów. Biegał
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/246
Ta strona została skorygowana.