— Więc ja pierwsza ci to mówię? Niech-ta będzie... chocia rzadko się zdarza, by dopiero matka miała o tym mówić swemu synowi... Oj pięknyś ty, piękniuśki, mój synku! Jeszczem nikiej nie widziała chłopa tak urodziwego!
Mowgli na próżno kręcił głową, usiłując przyjrzeć się swym krzepkim, rozrośniętym łopatkom, do których odniósł całą powyższą pochwałę. Messua znów zaniosła się śmiechem tak głośnym i serdecznym, że Mowgli, sam nie wiedząc czemu, jął zaśmiewać się wraz z nią do rozpuku. Dziecko krążyło biegiem pomiędzy nimi i również śmiało się, ile siły starczyło w gardziołku.
— O nie! Nie rób se drwinek ze starszego brata! — skarciła malca Messua, przyciskając go jednakże do piersi. — Jeżeli będziesz choć w połowie taki ładny jak on, to cię ożenimy z młodą, piękną królewną i będziesz se paradował na wielgich słoniach, na jakich jeżdżą królowie...
Z całej tej gadaniny Mowgli zrozumiał ledwie piąte przez dziesiąte. Gorące mleko razem ze zmęczeniem po czterdziestogodzinnej uganiaczce zrobiło swoje. Rozciągnął się na ziemi — i już w chwilę później spał jak zabity. Messua odgarnęła mu od czoła czarne włosy, okryła go derką i czuła się nad wyraz szczęśliwą. Obyczajem dżungli chłopak przespał resztę nocy i cały dzień następny, gdyż czujny zawsze głos wewnętrzny napełnił go przeświadczeniem, że nie ma czego się lękać. Zbudził się w końcu i skoczył z takim rozmachem, aż cała chata się zatrzęsła. Derka, zakrywszy mu część twarzy, tamowała mu oddech we śnie — i przeto trapiły go przez noc całą ciężkie sny o pułapkach i niewoli. Stanął przeto, gotów do walki, z ręką na głowicy noża, ale morzony jeszcze snem ciężkim, widniejącym w kątach błędnych oczu.
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/259
Ta strona została skorygowana.