stworzeń szły przed tobą i za tobą... Ale widzę, że nawet na wiosnę plemiona puszczańskie nie tracą doszczętnie pamięci. Bywaj mi zdrowa, matko!
Messua z pokorą usunęła mu się z drogi — pewna już, że on naprawdę jest bóstwem leśnym. Ale gdy Mowgli dotknął drzwi, w niej zaraz zbudziło się z nieprzemożoną siłą uczucie macierzyńskie. Zarzuciła mu ręce na szyję, tuliła, przygarniała.
— Wróć, wróć, synaczku! — szeptała. — Czyś ty syn mój, czy nie syn, ostań ze mną, bo ja cię miłuję... Patrz, i on też się zasmucił...
Dziecko zaczęło płakać, widząc, że człowiek z błyszczącym nożem chce wyjść z chaty.
— O powróć tu jeszcze! — powtórzyła Messua. — Drzwi te dniem i nocą stoją otworem dla ciebie.
Grdyka Mowgliego poruszała się z trudem, jak gdyby prężyły się w niej wszystkie mięśnie, a głos wydarł mu się z niej niemal przemocą.
— Przyjdę, przyjdę z pewnością! — zapewnił chłopak Messuę, po czym odepchnął głowę wilka, łaszącego się pod progiem:
— Mam ja z tobą na pieńku, Szary Braciszku. Czemuście nie przybyli we czwórkę na moje wezwanie? Wołałem was przecie tak dawno?
— Tak dawno? Ależ to było w noc zeszłą! Ja... to jest my... śpiewaliśmy nowe pieśni wśród kniei, boć to przecie czas Nowej Gwary! Czyżeś zapomniał?
— Owszem! owszem! — przypominam sobie.
— A ledwośmy odśpiewali pieśnii — ciągnął Szary Brat poważnym głosem — poszedłem w trop za tobą. Prześcignąłem wszystkich, bom-ci mknął co sił w nogach. Ej, ej, Braciszku, ale cóżeś ty zrobił najlepszego... iżeś jadł i spał z ludzkim plemieniem?
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/261
Ta strona została skorygowana.