Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/35

Ta strona została skorygowana.
CUD PURUNA BHAGATA

Czując, że ziemia w gruz się wali,
na pomoc jemu szliśmy tłumnie
w noc ową — bośmy go kochali
świadomie, chociaż nierozumnie.

A gdy z łoskotem pękły skały,
gdy powódź rwała wszelkie tamy,
ocalił go nasz Ludek Mały...
Lecz dziś... ach!... czyż go odzyskamy?

Kochaliśmy go ubożuchną
miłością, co w zwierzętach drzemie...
Och, żal!... nasz brat na wieki usnął,
a dziś nas gnębi — jego plemię....

Żałobna pieśń langurów.


Pewnego razu żył w Indiach człowiek, który był pierwszym ministrem jednego z na pół zawisłych państewek tubylczych w północno-zachodniej części kraju. Był on braminem, kasty tak wysokiej, iż kasta po prostu przestała mieć dlań jakiekolwiek znaczenie. Ojciec jego piastował w swoim czasie ważny urząd na pewnym dworze indyjskim, gdzie zachowywano staroświeckie obyczaje i gdzie wszystko stroiło się w pstre i jaskrawe szaty, pełne frędzli, obszywek i figlasów. Purun Dass, doszedłszy lat męskich, doszedł do przekonania, że stary porządek już w gruzy się wali, a wobec tego każdy, kto chce się utrzymać przy władzy, powinien żyć w przyjaźni z Anglikami i naśladować wszystko, co Anglicy uważają za dobre. Z