Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/58

Ta strona została skorygowana.

mego, którym wypatroszył Shere Khana — przyznali mu, że nauczył się przecie czegoś pożytecznego. Następnie przyszła kolej na Szarego Brata i Akelę, by opowiedzieli o swym pościgu za bawołami w wąwozie. Baloo wygramolił się na sam szczyt góry, by posłuchać całej opowieści, a Bagheera gładziła się po puszystej sierści, uradowana sprawnością, jaką okazał Mowgli w owej walce.
Słońce już dawno wstało, atoli nikt nie zabierał się do spania. Matka Wilczyca raz po raz wznosiła łeb w górę i z rozkoszą wciągała w nozdrza cuch skóry tygrysiej, nadlatujący z wiatrem od Skały Narad.
— Ale gdyby nie Akela i obecny tu Szary Brat, nie dokazałbym niczego! — rzekł Mowgli na zakończenie swej opowieści. — Ach, matko, matko! Gdybyś ty widziała jak siwe buhaje gnały przez wąwóz... i jak gracko wpadły przez wrota do wsi wówczas, gdy ludzka gromada obrzuciła mnie kamieniami!
— Cieszę się, żem tego nie widziała — odpowiedziała chłodno Wilczyca. — Nie mam zwyczaju pozwalać, by moje dzieci odpędzano precz, niby bandę szakalów! Ja bym nie omieszkała odpłacić się należycie za to ludzkiej gromadzie; oszczędziłabym tylko tę kobietę, która karmiła cię mlekiem. Tak! tylko ją jedną pozostawiłabym przy życiu!
— Cicho, cicho, Raksha! — odezwał się Ojciec Wilk tonem niedbałym — nasz żabuś powrócił do nas... tak mądry, że własny jego ojciec musi lizać jego stopy! Cóż wobec tego znaczy parę sińców na głowie? Dałabyś spokój ludziom!
A Baloo i Bagheera zawtórzyli:
— Dałabyś ludziom spokój!
Mowgli, przytuliwszy głowę do boku Matki-Wilczycy, uśmiechnął się z zadowoleniem i oświadczył, że nie chce odtąd widzieć ludzi, słyszeć o nich, ani czuć ich zapachu.