Kwieciu.[1] Muszę przyjrzeć się temu osobiście. Cokolwiek zamierzają uczynić z Messuą, nie uczynią tego, póki Buldeo nie wróci. A więc...
Tu Mowgli zamyślił się głęboko, przebierając palcami po rękojeści noża. Tymczasem Buldeo i węglarze ustawili się gęsiego i raźnym krokiem ruszyli w stronę wioski.
— Pójdę, co żywo, tam, gdzie mieszka ludzka gromada! — odezwał się na koniec Mowgli.
— A co będzie z nimi? — zapytał Szary Brat, patrząc łapczywym wzrokiem na brunatne plecy węglarzy.
Zaśpiewaj im „czas do domu, czas!“ — zaśmiał się Mowgli. — Nie chciałbym, by stanęli u wrót wioski jeszcze przed zapadnięciem zmierzchu. Czy potrafisz opóźnić ich przybycie?
Szary Brat pogardliwie wyszczerzył zęby.
— E, wielka mi sztuka! Potrafię wodzić ich w kółko, jak uwiązane kozy! Przecie znam się na ludziach...
— Nie wymagam tego, byś tak z nimi tańczył, jak wilk z kozą. Śpiewaj im tylko, ot tak troszkę, żeby się im nie cniło w drodze — ale, proszę cię, Szary Bracie, nie dobieraj nuty zbyt czułej. Ty, Bagheero, idź też z nimi i wtóruj im w tej pieśni. Gdy się ściemni zupełnie, spotkamy się przy wiosce... Szary Brat będzie wiedział, w którym miejscu...
— Ej, to prawdziwa mordęga takie łowy! Łaźże, bestyjo, z tropu na trop, dla jakiegoś tam ludzkiego szczenięcia! Kiedyż się wyśpię! — mamrotała Bagheera poziewując, ale oczy świadczyły, że jest zachwycona zabawą. — Słyszane rzeczy! Mam przyśpiewywać do marszu golasom, ludziom! Ale nie zawadzi spróbować!
Zniżyła głowę, by głos mógł popłynąć swobodnie i długo, przeciągle, zawyła hasło „Pomyślnych łowów!“ — owo
- ↑ Ogień.