powrócić Buldeo, a jeżeli wilczki wywiążą się należycie ze swego zadania, to stary łgarz będzie miał wątek do nader zajmującego opowiadania! Wziąwszy to wszystko pod uwagę, Mowgli przelazł szybko przez okno, pochylił się nad więźniami, przeciął im więzy, wyjął z ust kneble i rozejrzał się po izbie, by znaleźć choć odrobinę mleka.
Messua, którą bito i kamienowano przez dzień cały, była bliską szaleństwa, przeto Mowgli w samą porę zatkał jej usta dłonią, by zapobiec krzykom. Jej mąż, choć gniewny i oszołomiony, usiadł spokojnie i zaczął wygarniać kurz i śmieci z rozwichrzonej brody.
— Wiedziałam... wiedziałam, że on przyjdzie — zaszlochała Messua. — Teraz już wiem na pewno, że to mój syneczek!
To rzekłszy, chwyciła Mowgliego i przycisnęła go do serca.
Do tej chwili Mowgli doskonale panował nad sobą, teraz jednak — ku niezmiernemu swemu zdumieniu — zaczął drżeć na całym ciele.
— Do czego służą te pęta? Czemu cię związano? — zapytał po chwili milczenia.
— A czemużby, jak nie dlatego, żeśmy cię przyjęli za syna? — odrzekł posępnie mężczyzna. — Skazano nas za to na śmierć. Patrz! ze mnie krew ciecze.
Messua nic nie mówiła, ale Mowgli przyjrzał się uważniej jej ranom... i słychać było, jak zgrzytał zębami na widok krwi płynącej.
— Czyja to sprawka? — zapytał. — Trzeba będzie za to komuś zapłacić.
— To robota całej wsi. Byłem zbyt bogaty... miałem za wiele bydła... Przeto uznano nas za czarowników, iżeśmy cię przytulili w chałupie.
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/71
Ta strona została skorygowana.