Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/77

Ta strona została skorygowana.

Mowgli roześmiał się.
— Nie wiem, co to sprawiedliwość, ale... przyjdźcie tu w najbliższej porze deszczowej, to zobaczycie, co tu się jeszcze ostanie z całej wioski.
Oni ruszyli w stronę dżungli, a Matka-Wilczyca wyskoczyła ze swej kryjówki.
— Idź za nimi, matko, i pilnuj, by cała dżungla wiedziała, że nie wolno krzywdzić tych dwojga. Odzywaj się co czas pewien. Ja tymczasem przywołam Bagheerę.
Przeciągłe, ponure wycie zabrzmiało i umilkło. Mowgli spostrzegł, że mąż Messui zawraca z drogi i już namyśla się, czyby nie pobiec z powrotem do chałupy.
— Idźcie bez trwogi! — krzyknął Mowgli głosem zachęcającym. — Wszak mówiłem, że nie obejdzie się bez śpiewu. To wołanie towarzyszyć wam będzie aż do Kainhiwary. Jest to znak, że dżungla darzy was swą życzliwością.
Messua popchnęła męża. Ruszyli naprzód — wraz z Matką-Wilczycą, idącą w ślad za nimi. Niebawem wszyscy troje zniknęli za nieprzebitą ścianą ciemności. W tejże chwili cień jakiś zjawił się u stóp Mowgliego. Była to Bagheera. Drżała na całym ciele, upojona czarem nocy, oszołomiającym wszelkie leśne zwierzęta.
— Wstydzę się twoich braci — miauknęła z cicha.
— Czemuż to? Czyż nieładnie przyśpiewywali Buldeowi? — zdziwił się Mowgli.
— Aż za pięknie! Za pięknie! Tak mnie oczarowali, że nie bacząc na własną godność (klnę się na kratę przeze mnie wyłamaną!) szłam za nimi przez puszczę, śpiewając, jak gdybym się wybierała na marcowe miaukoty! Słyszałeś nasz śpiew?
— Jam przez ten czas inną tropił zwierzynę. Zapytaj Buldea, czy mu się podobały wasze śpiewy. Ale gdzież jest