Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/83

Ta strona została skorygowana.

— Czy przypadkiem nie spostrzegli ciebie?
— Bardzo możliwe. O świcie tarzałam się w piasku przed bramą, a zdaje mi się, żem sobie przy tym coś nuciła pod nosem. A teraz, Braciszku, już nam nic nie pozostało do roboty. Chodź polować ze mną i z niedźwiedziem Baloo. On właśnie odkrył gdzieś jakieś ule i chce ci je pokazać, a my wszyscy bardzo pragniemy bawić się znów z tobą, jak za dawnych czasów. Przestań spoglądać tym wzrokiem, który nawet mnie przejmuje trwogą. Twoja kobieta i jej mąż nie będą oddani na pastwę Czerwonego Kwiecia, a w puszczy wszystko układa się jak najlepiej. Może to nieprawda? Zapomnijmy już o ludziach... puśćmy ich w trąbę!
— O tak! Wkrótce... wkrótce zapomną o nich w puszczy... Tak! Puśćmy ich w trąbę! Czy nie wiesz, gdzie popasa Hathi w noc dzisiejszą?
— To już jego rzecz! Któż może mieć jaką pewność co do Milczącego? Ale na cóż ci Hathi? Czy masz jaki zamiar, którego nie moglibyśmy spełnić bez jego pomocy?
— Oznajmij jemu i jego trzem synom, że mają przyjść do mnie!
— Ależ, Braciszku!... Wyznam ci szczerze i rzetelnie, iż nie godzi się mówić do Hathiego: „Przyjdź!“ lub „Odejdź!“ Pomnij, że on jest władcą kniei i zanim współżycie z ludźmi odmieniło wyraz twej twarzy, on ciebie nauczył pewnego czarnoksięskiego zaklęcia.
— Wszystko mi jedno! Teraz ja znam pewne zaklęcie, któremu on oprzeć, się nie zdoła. Przykaż mu, by przyszedł do Mowgliego, który jest Żabą. Jeśli zaś prośby nie posłucha, tedy każ mu przyjść w imię spustoszonych pól w Bhurtpore.
— Spustoszonych pól w Bhurtpore — powtórzyła Bagheera kilkakrotnie, by lepiej zapamiętać. — Pójdę! Hathi