mywały jej ciężaru, i spadała nadół, odrapując korę pazurami.
— Dlaczego nie uprzedziłeś małego człowieka? — ryczała do uszu staremu Baloo, który wywijał, jak mógł, ciężkiemi łapami, w nadziei dogonienia małp. — Na wiele się zdało nabijać chłopcu guzy, skoro go wcale nie uprzedziłeś!
— Spieszmy, ach, spieszmy!... Może je do... dogonimy jeszcze — sapał Baloo zziajany.
— Takim krokiem! Skaleczona krowa zdążyłaby uciec przed tobą, mój ty profesorze prawa... karcicielu dziatek... Jeszcze milkę takiego zataczania się i chybotania, a pękniesz. Siadaj lepiej spokojnie i pomyśl. Trzeba nam ułożyć plan jaki, niepodobna gonić ich teraz. Jeszcze go upuszczą, jak nas zobaczą za sobą.
— Arrula! Uhuu! Może go już upuściły, jeżeli im się znudziło dźwigać. Po nich wszystkiego spodziewać się można. O, nałóżcie mi na łeb zdechłych nietoperzy! Każcie mi ogryzać czarne, spróchniałe gnaty! Wepchnijcie mnie do pasieki dzikich pszczół, ażeby mnie na śmierć zakłuły, i pochowajcie mnie obok hyjeny, bo jestem najnędzniejszym z niedźwiedzi... Arrrulala! Uahuua! O Mowgli, Mowgli! Czemużem cię nie ubezpieczył przed małpim ludem, zamiast rozbijać ci głowę! Kto wie, czy moje razy nie wypłoszyły mu z pamięci tego, czego się nauczył, i czy nie został teraz w puszczy sam, bezbronny, zapomniawszy wyrazów zaklęcia!
Baloo załamał łapy powyżej uszu i tarzał się po ziemi, jęcząc.
— W każdym razie nie tak dawno jeszcze
Strona:Rudyard Kipling - Kaa na polowaniu.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.