— Powodzenia — rzekł Kaa dzikim głosem i popełznął ku zachodniej stronie muru.
W tej stronie mur był najmniej zrujnowany, więc olbrzymi wąż potrzebował nieco czasu do znalezienia drogi, którąby się mógł wczołgać na stos kamieni. Właśnie obłok nasunął się na księżyc, i Mowgli myślał, co począć, gdy nagle usłyszał lekkie kroki Bagheery na tarasie. Pantera dostała się na wyniosłość prawie bez szelestu, a wiedząc, że nie można tracić czasu na mordowanie, zadawała tylko na prawo i na lewo razy, chcąc przebić otaczający Mowgli’ego pierścień małp, grubości sześćdziesięciu rzędów. Rozległo się wycie przerażenia i wściekłości, gdy jednak Bagheera potykała się o ciała małp, tarzających się pod jej nogami, jedna z nich zawołała:
— Nieprzyjaciel jest tylko jeden. Zabić go, zabić!
Wtedy splątana tłuszcza małp rzuciła się na Bagheerę, kąsając, drapiąc, szarpiąc i szczypiąc, a kilka innych, schwyciwszy Mowgli’ego, wciągnęło go na szczyt pawilonu i strąciło w dół przez otwór w zawalonej kopule. Dziecko, wychowane przez ludzi, potłukłoby się okropnie, bo spadek wynosił dobrych piętnaście stóp, ale Mogli wiedział z nauk Baloo, jak spadać należy, i dotknął ziemi równemi nogami.
Pozostań tam — krzyczały małpy — aż się rozprawimy z twymi przyjaciółmi, a potem wrócimy do ciebie, jeżeli tylko lud jadowity pozostawi cię przy życiu.
Jestem jednej krwi z wami — krzyknął pośpiesznie Mowgli, wymawiając zaklęcie wężów.
Strona:Rudyard Kipling - Kaa na polowaniu.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.