Strona:Rudyard Kipling - Kaa na polowaniu.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bandar-Log’u — dał się wreszcie słyszeć głos węża. — Czy możecie poruszyć ręką lub nogą bez mego rozkazu? Odpowiadajcie!
— Bez twego rozkazu, Kaa, nie możemy poruszyć ręką ani nogą.
— Dobrze. Zbliżcie się nieco do mnie.
Szeregi małp bez oporu zakołysały się naprzód, a razem z niemi Baloo i Bagheera postąpili sztywnym krokiem.
— Bliżej! — syknął Kaa.
I znowu poruszyli się wszyscy.
Mowgli zarzucił ręce na Baloo i Bagheerę, odciągając ich wtył, a oba olbrzymie zwierzęta zadrżały, jakby zbudzone z ciężkiego snu.
— Nie zdejmuj ze mnie ręki — szepnęła Bagheera. — Trzymaj mnie, bo inaczej będę musiała wrócić... wrócić do Kaa. Ach!
Co ci jest? Wszakże to tylko stary Kaa, któremu się zachciało pląsać na piasku. Chodźmy stąd!
Poczem wszyscy troje wysunęli się przez wyłom w murze na puszczę,
— Uuff! — zawołał Baloo, gdy go już owionęło ciche powietrze lasu. — Nigdy w życiu nie wezmę Kaa za sprzymierzeńca.
Wzdrygnął się cały.
— Nie można się z nim mierzyć — odpowiedziała Bagheera ze drżeniem. — Jeszcze chwila, a byłabym się sama rzuciła w jego paszczę.
— Nie jednemu się to przytrafi, zanim księżyc wzejdzie na nowo — mówił Baloo. — Będzie miał pomyślne łowy na swój sposób.
— O czem wy mówicie? — pytał Mowgli, na