Strona:Rudyard Kipling - Kapitanowie zuchy.djvu/137

Ta strona została przepisana.

wcześniej) odbierał kwadrant z rąk Diska. We wszystkich tego rodzaju sprawach obowiązuje też pewna etykieta.
Wspomniane „jarzmo świńskie“, mapa, almanach farmerski, Retman Pobrzeżny Blunta i Żeglarz Bowditcha — były to wszystkie przyrządy, stanowiące dla Diska drogowskaz podróży oprócz ołowianki głębinowej, która mu była zapasowym przewodnikiem. Harvey o mało co nie zabił nią Penna, pobierając od Tomka Platta początkową naukę „wypuszczania siwego gołąbka“. Jakkolwiek nie posiadał siły dostatecznej do ustawicznego sondowania głębi przy każdej pogodzie, jednakże, gdy morze było spokojne, Disko zaciągał go bez skrupułów do zapuszczania siedmiofuntowej ołowianki na płyciznach. Dan powiadał:
— Nie takiego to sondowania potrza ojcu. To tylko dla wprawy. A namaść ją dobrze, Harve.
Harvey smarował łojem wgłębienie na jej końcu, a wszystko co wyłowił — piasek, muszle, namuł czy co innego — przynosił skrupulatnie Diskowi, który brał to w palce, wąchał i osądzał. Ilekroć (jak już wspomniano) Disko myślał o dorszach, myślał tak, jakby sam był dorszem — przeto dzięki jakiemuś wypróbowanemu skojarzeniu instynktu i doświadczenia przerzucał swój statek z łowiska na łowisko, zawsze wespół z rybą, jak ociemniały szachista przesuwa figury na niewidzialnej już dlań szachownicy.
Lecz dla Diska szachownicą była Wielka Rewa — trójkąt o bokach mających po dwieście pięćdziesiąt